Strony

niedziela, 22 marca 2020

Huciska: Pierwsze strzały

Hucisko
Ruchy patroli Hubalczyków 30 III 1940 r.,
przed rozpoczęciem walki pod Huciskami
    Walka pod Huciskami, największe starcie, jakie oddział Hubala stoczył z Niemcami, rozpoczęła się 30 marca 1940 roku, około godziny 9.30. Do pierwszej wymiany ognia doszło jednak znacznie wcześniej, bo już koło pierwszej w nocy tego samego dnia.
    Wobec napływających meldunków o narastającej koncentracji sił przeciwnika, major Dobrzański wzmocnił ubezpieczenia i przesunął do przodu część placówek. Kontynuował przy tym wysyłanie w teren licznych patroli.
    Jednym z nich dowodził kpr. Teofil Biegaj („Teo”), dowódca drużyny piechoty w II plutonie plut. pchor. Antoniego Bilskiego. Towarzyszyło mu wówczas prawdopodobnie ośmiu żołnierzy. Patrol pieszo doszedł do Stefankowa, skąd wziął furmankę. Bocznymi drogami, koło Woli Zagrodnej, żołnierze skierowali się do Chlewisk. Tam uzyskali informację, że miasto zajęte jest przez liczne siły niemieckie. W czasie drogi powrotnej Hubalczycy usłyszeli za sobą warkot silników. Dowódca patrolu zdecydował się przygotować zasadzkę i ostrzelać niemieckie pojazdy. Żołnierzom przydzielił stanowiska na wysokości mostku, na pierwszym zakręcie na wyjeździe z Chlewisk.  Motor leci, ale widać za nim, że jeszcze inny samochód, bo motor ma jedno światło, samochód ma dwa – relacjonował po wojnie kapral Biegaj. –  Granaty odbezpieczyłem. Przyszykowali my się. [...] I pociągnęliśmy po tym motorze. Światło zgasło. Przestał warczeć. Podleciałem później bliżej tam, widzę, że […] jeden leży, drugi jeszcze się rusza. Wziąłem jeszcze strzeliłem, rzuciłem granat. Ten samochód się wziął i wstrzymał trochę, ale później przyjechał bliżej. [...] No i obrzucili my ten samochód granatami. Później wycofujemy się. W czasie wymiany ognia został ranny sam Biegaj, poza tym nikt z Polaków nie ucierpiał. Żołnierze powrócili do wsi nad ranem, kiedy już zaczynało widnieć.
    Tej samej nocy do Hucisk wracał trzyosobowy patrol, wysłany do młyna w Wandowie po mąkę. Dowodził nim plutonowy Adolf Bączewski. Podczas przejazdu przez wieś Stefanków żołnierze zostali zaatakowani przez Niemców. […] wracałem z objazdu placówek północnych najbardziej wysuniętych w las, gdy usłyszałem terkot broni maszynowej z kierunku wsi Skłoby  - wspominał wachmistrz Józef Alicki, pełniący wówczas służbę oficera inspekcyjnego. Strapiony nieco, jadę sprawdzić, czy powrócił patrol wysłany po siano właśnie w tamtym kierunku. Okazuje się, że nie. A więc sprawa dla mnie była jasna. Strzelanina trwała nadal i powtarzała się z małymi przerwami. W nierównej walce ze znacznie liczniejszym przeciwnikiem dowódca patrolu zginął lub dostał się do niewoli. Niemcy zagarnęli również ciężko rannego Władysława Tomczyka oraz Stanisława Wojcieszka, który towarzyszył Hubalczykom w czasie wyjazdu do Wandowa. Z patrolu ocalał jedynie plutonowy Marian Tarkowski, który choć ranny, zdołał przedostać się do oddziału.
    Wiadomość o potyczce patrolu Bączewskiego zastała Majora nad mapami. Wysłuchał relacji gońca, jednak nie wierzył, żeby Niemcy mieli przystąpić do ataku w nocy. Wobec tego nie ogłaszał jeszcze alarmu, zdecydował jedynie wysłać patrol podchorążego Edmunda Kuropki „Barbarycza” z zadaniem dotarcia na miejsce walki, zebrania zabitych lub rannych oraz rozpoznania sił przeciwnika.
    „Barbarycz” wyruszył około czwartej rano (jak podaje Alicki), zabierając ze sobą pięciu ludzi, ciężki karabin maszynowy na saniach oraz ręczny karabin maszynowy. W godzinę po ich wyjeździe do pozostałych w Huciskach żołnierzy doszły odgłosy kolejnej strzelaniny. Jak zanotował w swoim dzienniku pchor. Henryk Ossowski „Dołęga”, około godziny szóstej zjawił się goniec z informacją, że powracający patrol „Barbarycza” natknął się na niemiecki samochód. Pojazd został prawdopodobnie zniszczony, Niemcy uciekli. Mając jednego rannego, podchorąży Kuropka prosił o przysłanie doktora. Wysłałem lekarza i 2 ludzi - zanotował Ossowski.
    Jest to informacja o tyle ciekawa, że dotąd przyjęło się uważać, że w oddziale nie było żadnego medyka. Rannych i chorych wysyłano m.in. do szpitali w Tomaszowie Mazowieckim lub Opocznie, a doraźnej pomocy lekarskiej mógł udzielać ppor. Marek Szymański („Sęp”), który dysponował apteczką. To jemu zawdzięczamy również lakoniczną adnotację: doktor z Niekłania, przyszedł w Hucisku.
walka pod Huciskiem
Fragment dziennika pchor. H. Ossowskiego "Dołęgi", w którym mowa
o kpr. M. Brzezińskim i ułanie Zacierce, wysłanych na pomoc "Barbaryczowi"
Fot. z opracowania P. Skoruta i P. Wierzbickiego (patrz bibliografia).
    Tożsamość pozostałych dwóch ułanów, wysłanych na pomoc „Barbaryczowi”, ustalić już nieco łatwiej. Ossowski nie podaje ich nazwisk, lecz na dalszych stronach swoich zapisków, podsumowuje straty, jakie Hubalczycy ponieśli w czasie walk 30 marca 1940 roku. Ze względu na stan zachowania kartek, tekst w wielu miejscach jest nieczytelny: Po naszej [stronie] ….ński, ułan Zacierka wysłani […], jednak dzięki relacji Wacława Lisowskiego, żołnierza piechoty, wiadomo, że  jednym z tych dwóch ułanów był kapral Mieczysław Brzeziński ps. „Szczapa”. Jak wynika z dziennika Ossowskiego, idący na pomoc „Barbaryczowi” zostali ostrzelani na skraju wsi Skłoby i tam zginęli.  
    A co stało się z podchorążym Kuropką? Dalsze losy jego patrolu można próbować zrekonstruować na podstawie relacji miejscowej ludności. Wynika z nich, że po zniszczeniu niemieckiego samochodu „Barbarycz” ostrzeliwał się z ckmu, zajmując stanowisko na skrzyżowaniu w Stefankowie, nieopodal domu Karlikowskiego i Kasprzyka. Później Hubalczycy najprawdopodobniej wycofali się na łąki pod Skłobami, gdzie kamienny murek zwany Kamionką. Tu był wóz taborowy i został ranny plut. [powinno być podchorąży – E.P.] Kuropka – relacjonował Antoni Podsiadły z Chlewisk. – Niemcy w dalszym ciągu nacierali, wtedy ten plutonowy schował swoje dokumenty (zdjęcie żony i dziecka) pod kamionką i odpędzając konie z wozem chciał się ukryć, tj. wycofać na dół do młyna, ale Niemcy go dopadli i choć bronił się do ostatniej chwili, Niemcy go wzięli i dobili w Chlewiskach. 
 
Cmentarz Nadolna
Cmentarz w Nadolnej.
Krzyż poświęcony pchor. Edmundowi Kuropce "Barbaryczowi"
i dwóm żołnierzom z jego patrolu.
Fot. Jacek Lombarski
    Podana przez Podsiadłego wersja śmierci różni się od tej obowiązującej dotąd w literaturze przedmiotu, głoszącej, że „Barbarycz” wysadził się granatem. Kwestia ta zasługuje na oddzielny artykuł, gdyż zachowane relacje przedstawiają różne wersje. Według niektórych podchorąży zmarł z powodu odniesionych ran lub został wzięty do niewoli. Bezsprzecznym faktem jest jednak to, że z patrolu „Barbarycza” do oddziału nie wrócił nikt.
    Mimo że główne starcie pod Huciskami jeszcze się nie rozpoczęło, Hubalczycy ponieśli już pierwsze straty: 10 zabitych i/lub wziętych do niewoli (nie licząc doktora o nieustalonym nazwisku) oraz 2 rannych.  A decydująca rozgrywka dopiero nadchodziła. 

Bibliografia:
Archiwum Akt Nowych, Archiwum Marka Szymańskiego, sygn. 1748.
Alicki J., Wspomnienia żołnierza z oddziału mj. "Hubala", cz. III, "Wojskowy Przegląd Historyczny", nr 1/1988. 
Kacperski B., Wronieszewski J., "Mała wojna" majora Hubala, Końskie 2005.
Kosztyła Z., Oddział Wydzielony Wojska Polskiego majora "Hubala", Warszawa 1987.
Lisowski W., Relacja, "Relacje i wspomnienia uczestników walk o niepodległość i demokrację" , zeszyt 7, 1987, kopia w zbiorach Jacka Lombarskiego.
Rozmowa Teofila Biegaja z Januszem Smolką, zapis nagrania z taśmy w zbiorach Jacka Lombarskiego.
Skorut P., Wierzbicki P., Dziennik Wydzielonego Oddziału Wojska Polskiego majora Henryka Dobrzańskiego ps. "Hubal" , Kraków 2019.
Szymański M., Oddział majora "Hubala", Warszawa 1977.
Zaborowski J., Oddział majora Hubala i jego tomaszowscy żołnierze, Tomaszów Mazowiecki 2009.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się ciesze, że wpis był ciekawy. Pozdrawiam!

      Usuń