Okładka regulaminu rzymskich konkursów hippicznych. |
Nie był to pierwszy raz, kiedy przyszło im występować przed publicznością włoską. W 1923 r. do Wiecznego Miasta zawitała polska reprezentacja w składzie: płk S. Zahorski, mjr K. Rómmel i por. A. Królikiewicz. Rywalizując w ośmiu konkurencjach zdobyli jedną pierwszą, trzy drugie, trzy trzecie oraz jedenaście dalszych nagród, wliczając w to drugie miejsce w drużynowym konkursie o Puchar Narodów. Tym samym zdobyli sobie renomę znakomitych jeźdźców, choć był to dopiero drugi występ polskiej ekipy na zawodach zagranicznych (poprzedziły je konkursy w Nicei, w kwietniu tego roku).
O ile jednak wówczas konkursy odbyły się na hipodromie Piazza di Siena, tak teraz organizatorzy przenieśli je na tor Villa Gloria. Na co dzień odbywały się tam wyścigi kłusaków, a grunt był zupełnie nieprzygotowany do konkursów hippicznych. Twarde podłoże z wierzchu posypane było żwirem, który usuwał się spod kopyt przy lądowaniu po skoku. Było to bardzo męczące dla końskich łopatek.
Również skład zespołu polskiego był inny niż przed trzema laty. Oprócz rtm. Królikiewicza (z końmi "Rewcliff", "Picador" i "Cezar") tworzyli go: mjr M. Toczek ("Hamlet", "Faworyt") rtm. Antoniewicz ("Banzaj", "Jowisz", "Zefer"), rtm. E. Chojecki ("Dymitr", "Kora", "Jacek", rtm. H. Dobrzański ("Lump", "Mumm Extra Dry"), rtm. Z. Dziadulski ("Amant", "Hannibal", "Qui Vive") i por. K. Szosland ("Fagas", "Morinus"). Płk S. Zahorski pełnił rym razem funkcję szefa ekipy i w samej rywalizacji nie brał udziału.
Konkursy rozpoczynały się 2 maja 1926 r. Przedtem jednak wszyscy uczestniczący oficerowie zostali przedstawieniu Mussoliniemu, który w serdecznych słowach podziękował im za przybycie na konkursy.
Rywalizacja w Rzymie okazała się trudniejsza niż w Nicei. Decydowały o tym nie tylko warunki panujące na hipodromie, ale również ogromna liczba konkurentów. W przeciwieństwie do Francuzów, Włosi jako gospodarze nie podlegali ograniczeniom co do ilości zgłaszanych koni. Tym samym w wielu konkurencjach startowało ich sto lub więcej, a zmagania często kończyły się po zmroku. Oczywiście, jeźdźcy startujący najpóźniej, mieli przez to utrudnione przejazdy.
Mimo to Polacy już od pierwszych dni zdołali wywalczyć sobie opinię najgroźniejszych rywali gospodarzy. Wyróżnili się przede wszystkim rtm. Królikiewicz, który na "Picadorze" był raz pierwszy i dwukrotnie drugi, oraz por. Szosland, który na "Fagasie" zdobył puchar ks. Jolanty w konkursie "Categoria Caccia", a na "Hannibalu" zajął w tym samym konkursie trzecią lokatę. Dobrze jeździli również rtm. rtm. Antoniewicz i Dziadulski, zajmując kilka dalszych lokat.
Niestety, dostępne źródła milczą na temat wyników rtm. Dobrzańskiego. Jedyną wzmiankę na jego temat opublikował "Tygodnik Ilustrowany", przypisując mu zajęcie na "Rewcliffie" dalekiego, 23. miejsca w konkursie "Premio Apertura", rozgrywanym pierwszego dnia. Nie jest to jednak informacja wiarygodna. Leon Kon, obecny na konkursach rzymskich, w swym sprawozdaniu dla krajowej prasy nie wspomniał o rtm. Dobrzańskim, lecz wymienił Adama Królikiewicza, który na "Rewcliffie" zająć miał 22. miejsce. Jest to o tyle logiczne, że wspomniany koń był przydzielony właśnie Królikiewiczowi i choć jeźdźcy w obrębie ekipy nierzadko użyczali sobie koni, w tym wypadku wypada jednak zaufać Konowi.
Dlaczego zatem rtm. Dobrzańskiemu nie udało się wywalczyć żadnej nagrody? Czy było to oznaką gwałtownego załamania formy sportowej lub wyjątkowego pecha? Wyjaśnienie przynosi sprawozdanie jednego z dziennikarzy, który niejako mimochodem wspomniał: Rtm. 2 p. szwol. Dobrzański udziału w konkursach nie brał, ze względu na silne przeziębienie się.
Mimo choroby rotmistrz wziął jednak udział w audiencji u papieża. Pius XI przyjął polskich kawalerzystów 7 maja. Podczas bytności w Wiecznym Mieście wzięli oni jeszcze udział w raucie wydanym przez włoskie ministerstwo wojny na cześć wszystkich oficerów, biorących udział w zawodach.
Rzymskie konkursy trwały do 9 maja. Później polscy jeźdźcy udali się do Neapolu i wreszcie Mediolanu, gdzie rtm. Dobrzański zaprezentował bardzo dobrą formę i zajął kilka wysokich lokat.
Rywalizacja w Rzymie okazała się trudniejsza niż w Nicei. Decydowały o tym nie tylko warunki panujące na hipodromie, ale również ogromna liczba konkurentów. W przeciwieństwie do Francuzów, Włosi jako gospodarze nie podlegali ograniczeniom co do ilości zgłaszanych koni. Tym samym w wielu konkurencjach startowało ich sto lub więcej, a zmagania często kończyły się po zmroku. Oczywiście, jeźdźcy startujący najpóźniej, mieli przez to utrudnione przejazdy.
Mimo to Polacy już od pierwszych dni zdołali wywalczyć sobie opinię najgroźniejszych rywali gospodarzy. Wyróżnili się przede wszystkim rtm. Królikiewicz, który na "Picadorze" był raz pierwszy i dwukrotnie drugi, oraz por. Szosland, który na "Fagasie" zdobył puchar ks. Jolanty w konkursie "Categoria Caccia", a na "Hannibalu" zajął w tym samym konkursie trzecią lokatę. Dobrze jeździli również rtm. rtm. Antoniewicz i Dziadulski, zajmując kilka dalszych lokat.
Niestety, dostępne źródła milczą na temat wyników rtm. Dobrzańskiego. Jedyną wzmiankę na jego temat opublikował "Tygodnik Ilustrowany", przypisując mu zajęcie na "Rewcliffie" dalekiego, 23. miejsca w konkursie "Premio Apertura", rozgrywanym pierwszego dnia. Nie jest to jednak informacja wiarygodna. Leon Kon, obecny na konkursach rzymskich, w swym sprawozdaniu dla krajowej prasy nie wspomniał o rtm. Dobrzańskim, lecz wymienił Adama Królikiewicza, który na "Rewcliffie" zająć miał 22. miejsce. Jest to o tyle logiczne, że wspomniany koń był przydzielony właśnie Królikiewiczowi i choć jeźdźcy w obrębie ekipy nierzadko użyczali sobie koni, w tym wypadku wypada jednak zaufać Konowi.
Dlaczego zatem rtm. Dobrzańskiemu nie udało się wywalczyć żadnej nagrody? Czy było to oznaką gwałtownego załamania formy sportowej lub wyjątkowego pecha? Wyjaśnienie przynosi sprawozdanie jednego z dziennikarzy, który niejako mimochodem wspomniał: Rtm. 2 p. szwol. Dobrzański udziału w konkursach nie brał, ze względu na silne przeziębienie się.
Mimo choroby rotmistrz wziął jednak udział w audiencji u papieża. Pius XI przyjął polskich kawalerzystów 7 maja. Podczas bytności w Wiecznym Mieście wzięli oni jeszcze udział w raucie wydanym przez włoskie ministerstwo wojny na cześć wszystkich oficerów, biorących udział w zawodach.
Rzymskie konkursy trwały do 9 maja. Później polscy jeźdźcy udali się do Neapolu i wreszcie Mediolanu, gdzie rtm. Dobrzański zaprezentował bardzo dobrą formę i zajął kilka wysokich lokat.
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOgromnie mi miło :)
UsuńBardzo ciekawy artykuł.
OdpowiedzUsuń