wtorek, 25 sierpnia 2020

Broń w oddziale Hubala

Hubal
Fragment obrazu Zygfryda Szycha "Oddział majora Hubala
w Lasach Świętokrzyskich", reprodukcja na okładce
czasopisma "Koń Polski", nr 4/1979
    Pod wieczór zza gęstej drągowiny zagajnika wyłonił się patrol ułański w sile 1+2. Na  widok Polskiego Wojska stanęliśmy jak wryci. Trochę się różnili ci ułani od przedwojennego wzorca: nie mieli szabel, zamiast ułańskich płaszczy ubrani byli w krótkie kożuszki bez pokrycia i prócz karabinków przez plecy nosili przy pasach „Visy” w żółtych kaburach – wspominał swoje pierwsze zetknięcie z oddziałem Jan Zbigniew Wroniszewski. Nie jest tajemnicą, że podkomendni  majora Dobrzańskiego byli bardzo dobrze uzbrojeni i wyposażeni. Informacje o tym pojawiają się w wielu powojennych wspomnieniach i opracowaniach. Lecz co to właściwie dokładnie znaczy? Jakiego rodzaju bronią dysponowali Hubalczycy? Ile jej było? Jak wyglądało przygotowanie do użycia jej w walce? Na te pytania spróbuje odpowiedzieć dzisiejszy wpis.
    W początkowym okresie podstawę uzbrojenia kawalerzystów stanowiła broń wyniesiona jeszcze z działań wrześniowych. W nielicznych starciach z Niemcami, gdy dochodziło do szarży, wykorzystywano przede wszystkim broń krótką i granaty. Tak było chociażby pod wsią Aleksandrów, na trasie marszu w lasy starachowickie, natomiast podczas walki pod Połągwią (4 X 1939) Polacy musieli sięgnąć po broń maszynową. Dokładną jej liczbę wskazywał Józef Alicki, pisząc o trzech ręcznych karabinach maszynowych i jednym ciężkim karabinie maszynowym, przewożonym najpierw na taczance, a potem w jukach. Niestety, Taki przedmiot jak erkaem gniótł i obijał plecy, toteż zdarzało się, że pod tym „ciężarem" [niektórzy ] haniebnie opuszczali oddział. Pozytywnego rezultatu nie dała codzienna zmiana w przewożeniu tej broni. Tym sposobem w krótkim czasie utracono wszystkie erkaemy i podstawę do cekaemu i dopiero po potyczce pod Cisownikiem (w początku listopada '39) broń maszynowa pojawiła się w oddziale na nowo.
    W pierwszych tygodniach działalności Hubal przyjmował ochotników właściwie tylko w drodze wyjątku, jednak już wtedy gromadził broń, a także informacje, gdzie jest ukryta. Szczególne znaczenie miała dla niego broń krótka, w którą planował wyposażyć komórki własnej organizacji  konspiracyjnej – Okręgu Bojowego Kielce. Pistolety przydawały się również, kiedy Hubalczycy musieli występować po cywilnemu. Jedną z takich okazji był listopadowy wyjazd Majora do Kielc, na rozmowy z miejscową komendą Służby Zwycięstwu Polski, podczas którego jako obstawa towarzyszyli mu pchor. Zygmunt Morawski „Bem” i wspomniany wcześniej Alicki. Co ciekawe, chociaż w oddziale najpopularniejszy był polski pistolet „Vis”, sam Dobrzański używał niemieckiego waltera.
    Najwięcej informacji na temat uzbrojenia Hubalczyków zachowało się jednak dla okresu luty-marzec 1940 roku, kiedy stacjonowali w Gałkach, a potem w Hucisku. Oddział był wówczas najliczniejszy - przed częściową demobilizacją w dniu 13 marca stan osobowy wynosił 250 żołnierzy. Podstawową bronią w pododdziałach piechoty były karabiny Mauser 98 lub 98a, zaś w kawalerii – krótsze karabinki wz. 29. Zgromadzono również imponującą liczbę 32 erkaemów Browning wz. 28 oraz 3 cekaemy, z których sformowano pluton.
    Tym ostatnim dowodził pchor. Edmund Kuropka „Barbarycz”. Choć wielu kolegów określało go jako kresowiaka, czy nawet lwowianina, w rzeczywistości urodził się w Jarocinie.  Używał specyficznego powiedzonka „nasypali piasku” - zapamiętał plut. Stanisław Mieczkowski ps. „Mieszko”. Zginął 30 marca 1940 roku w czasie patrolu w miejscowości Skłoby, choć istnieją też pewne poszlaki, że ranny został wzięty do niewoli i zmarł w radomskim więzieniu. Nieco miejsca w swoich wspomnieniach poświęcił mu plut. Józef Lewandowski („Lech”): Wieczorem wpadłem do „Barbarycza”. [...] Pomożesz - zapytał? W czym mam ci pomóc? - Chcę to wszystko nafaszerować amunicją - i wskazał na leżące taśmy do cekaemu. Było tego dużo. Zabraliśmy się do pracy. Jest to żmudna czynność. Każdą sztukę amunicji należy wcisnąć w parcianą taśmę. W koszarach mieliśmy do pomocy wyrównywacz, a tu robiliśmy to na oko. Wiedziałem z doświadczenia jak ważna to czynność. Od tego zależy czy cekaem będzie grał seriami jak należy, czy też będą przerwy, tzw. zacięcia. Zachowane źródła pozwalają ustalić model tylko jednego cekaemu – był to przewożony na taczance Maxim wz. 08, którym Hubalczycy posługiwali się m.in. podczas walki pod Szałasami. Wiadomo natomiast, że z pozostałych dwóch jeden był niesprawny – brakowało w nim tylc. Próby naprawienia go w fabryce Gerlacha w Drzewicy spełzły na niczym, w oddziale nie było też rusznikarza, który mógłby się tym zająć. 
Rtm. Józef Walicki "Walbach" (stoi czwarty z prawej) wśród żołnierzy oddziału.
Fot. domena publiczna.
    Z pewnością zainteresowanie musi budzić też spora liczba ręcznych karabinów maszynowych. Podał ją pchor. Henryk Ossowski ps. „Dołęga”, adiutant oddziału, w rozmowie z Zygmuntem Kosztyłą pod koniec lat siedemdziesiątych. Trzydzieści dwa  Browningi wz. 28 stanowiły potężną siłę ognia – dwukrotnie większą niż pułk kawalerii (14 – 17 rkm) i porównywalną do batalionu piechoty (27 rkm). Czy zatem jest w ogóle możliwe, by oddział dysponował aż taką ich liczbą? A może Ossowski pomylił się, źle zapamiętał lub po latach podkoloryzował fakty? Nie dysponujemy żadną inną relacją, która by potwierdziła podane przez niego informacje, lecz jednocześnie brak też świadectwa, które by im zaprzeczało. Co więcej, „Dołęga” nawet długo po wojnie odznaczał się bardzo dobrą pamięcią, co można stwierdzić, porównując jego powojenne artykuły z notatkami („dziennikiem oddziału”), sporządzanymi na bieżąco. Nie stanowi to jeszcze żadnego dowodu, pozwala jednak w pewnym stopniu zaufać jego słowom.
    Po częściowej demobilizacji, w połowie marca 1940 r, oddział stopniał do kilkudziesięciu ludzi (sześćdziesięciu, siedemdziesięciu, a nawet osiemdziesięciu, według różnych źródeł). Po wymarszu z Gałek na nowe kwatery w Hucisku nadwyżki broni, pozostałe po odchodzących żołnierzach, starannie ukryto. Stąd w czasie swojego największego starcia z Niemcami, 30 marca 1940 roku, Hubalczycy dysponowali już nie kilkudziesięcioma, lecz kilkunastoma erkaemami. Informację taką podał Alicki, pisząc: [...] do boju mogły wyruszyć dwa plutony z 17 erkaemami, w sile ok. 60 ludzi. Cekaem na taczance i nieliczny już pluton kawalerii pozostały na razie w odwodzie.  O podobnej liczbie mówił również inny żołnierz oddziału, cytowany już na początku Jan Zbigniew Wroniszewski. Opisywał on moment tuż przed wymarszem z Gałek: Na wiejskiej ulicy niemal przed naszą kwaterą ustawili się w szyku piechurzy. [...] Co trzeci - czwarty żołnierz miał przewieszony przez plecy rkm. Jeśli przyjmiemy, że po demobilizacji z Hubalem pozostało około sześćdziesięciu żołnierzy piechoty i co czwarty z nich dysponował omawianą bronią, otrzymamy siłę ognia pokrywającą się z podaną przez Alickiego.
    O tym, że w OWWP nie brakowało karabinów maszynowych świadczy pośrednio jeszcze jeden fakt. W kilka lat później oddział ówczesnego porucznika Kazimierza Załęskiego „Bończy” przejął część broni pozostawionej przez Hubalczyków w okolicy leśniczówki Bielawy, zdobywając tym samym siedem Browningów wz. 28. Wątpliwym jest, czy major Dobrzański zdecydowałby się ukryć tyle sztuk erkaemów, nie zostawiając swoim żołnierzom odpowiednio większej liczby do dyspozycji.      Oczywiście, duża ilość broni, szczególnie maszynowej, wymagała adekwatnego zaopatrzenia w amunicję. Niektóre patrole powracając z wyjazdów przywoziły całe jej skrzynki, niekiedy odnajdywano ją razem z karabinami, zawiniętą  luzem w koce, w powrześniowych schowkach. Przewożono ją w taborach, Alicki precyzuje, że do tego celu służyły specjalne sanie. Trudno dziś jednoznacznie określić, jak duże były to zapasy, pewnym jest jedynie, że amunicji – za wyjątkiem pistoletowej – było pod dostatkiem. Oddział nie narzekał również na brak granatów ręcznych.
    Czy Hubalczycy używali broni niemieckiej? Mieczkowski zdecydowanie temu zaprzecza, tymczasem Ossowski przyznaje, że trafiały się również karabiny zdobyte na przeciwniku. Niestety, nie podaje więcej szczegółów na ten temat.
    Z przytoczonych powyżej relacji wynika, że żołnierze majora Hubala rzeczywiście byli doskonale wyposażeni, w przeważającej ilości w broń i amunicję polską, pozostałą po działaniach wrześniowych. Dysponowali siłą ognia porównywalną lub nawet większą niż przedwojenne jednostki WP o znacznie liczniejszych stanach osobowych. Doskonałe uzbrojenie umożliwiło im odniesienie zwycięstwa pod Huciskiem i uniknięcie całkowitego zniszczenia oddziału w czasie okrążenia pod Szałasami.



Bibliografia:

Alicki J., Wspomnienia żołnierza z Oddziału majora „Hubala”, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, nr 3/1987, 4/1987 i 1/1988.
Archiwum Muzeum Wojska w Białymstoku, Relacja pchor. Henryka Ossowskiego – adiutanta mjr. Dobrzańskiego – Hubala, sygn. III/2/5.
Jeske M., Konstankiewicz A., Uzbrojenie i sprzęt specjalny w formacjach i oddziałach Wielkopolskiej i Podolskiej Brygady Kawalerii w kampanii wrześniowej 1939 roku [w:] Kawaleria Samodzielna Wojska Polskiego w bitwie nad Bzurą 1939, Warszawa 2005.
Kacperski B., Wroniszewski J. Z., „Mała wojna” majora Hubala,  Końskie 2005.
Spuścizna Marka Szymańskiego w zbiorach Archiwum Akt Nowych w Warszawie.
Wawrzyniak E., Na rubieży Okręgu AK Łódź, Warszawa 1988.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz