czwartek, 29 listopada 2018

Przodkowie Hubala w postaniu listopadowym

Łukasz Dobrzański na portrecie pędzla Jana Matejki
(1873 r.)
Przy okazji przypadającej dzisiaj rocznicy wybuchu powstania listopadowego, warto przypomnieć dwie sylwetki przodków majora Dobrzańskiego-Hubala, którzy byli zaangażowani w wydarzenia sprzed blisko stu dziewięćdziesięciu lat.

* Pułkownik Łukasz Dobrzański (1789-1878), pradziadek Hubala.
Karierę wojskową rozpoczął w armii Księstwa Warszawskiego jako podporucznik artylerii. Brał udział w bitwie narodów pod Lipskiem (1813), gdzie dostał się do niewoli. W 1830 roku jako jeden z nielicznych oficerów wyższego stopnia był wtajemniczony w plany powstania, mimo to nie wziął czynnego udziału w wydarzeniach nocy 29/30 listopada. Natomiast nieco później dowiedział się o planach obalenia dyktatury generała Józefa Chłopickiego, szykowanych przez stronnictwo Joachima Lelewela. O spisku zawiadomił dyktatora powstania, co zaowocowało aresztowaniem J. Lelewela, Józefa Ostrowskiego oraz Ksawerego Bronikowskiego. Co ciekawe, do aresztu trafił również sam Dobrzański, jednak szybko został oczyszczony z zarzutów potajemnego sprzyjania spiskowi. Sąd przywrócił go na stanowisko dowódcy Artylerii Rezerwowej, a sam pułkownik pięknie zapisał się w czasie bitwy pod Olszynką Grochowską, gdzie został ciężko ranny.
* Generał Stanisław Potocki, zwany "Stasiem" (1776-1830), prapradziadek Hubala.
Karierę wojskową rozpoczął bardzo szybko - już jako trzynastolatek (!) został uczniem Akademii Szlacheckiego Korpusu Jego Królewskiej Mości i Rzeczypospolitej. W czasie wojny polsko-rosyjskiej (1792) był adiutantem generała Stanisława Mokronowskiego, a dwa lata później dosłużył się stopnia kapitana i walczył w insurekcji kościuszkowskiej. Po upadku powstania udał się na emigrację, z której powrócił w 1797 roku.
Mimo tej dość błyskotliwej kariery, historyk wojskowości Wacław Tokarz nie miał o nim najlepszego zdania. Uważał go za dobrego Polaka, ale przeciętnego oficera, który awansował najpierw dzięki protekcji księcia Józefa Poniatowskiego, a potem wielkiego księcia Konstantego.
W noc wybuchu powstania listopadowego nie opowiedział się jednoznacznie po żadnej ze stron. Kiedy zmierzał do Belwederu po rozkazy księcia Konstantego, drogę zastąpili mu podchorążowie. Prosili go, by stanął na czele powstania, on jednak odmówił. "Dzieci, uspokójcie się!" - miał powiedzieć.
Było już dobrze po północy, gdy pojechał samotnie uspokoić wzburzony tłum. Próbował namówić żołnierzy do posłuszeństwa i nie przyłączania się do spisku. To nie spodobało się powstańcom, którzy natarli na niego, ściągnęli z konia i brutalnie pobili. Generała może by i ocalił nadbiegający patrol żandarmerii, jednak wtedy oddano do niego kilka strzałów, które okazały się śmiertelne. Zmarł 30 listopada o czwartej nad ranem.


Źródła:
J. Lombarski, Generał Stanisław "Staś" Potocki, "Tygodnik Opoczyński", nr 11 z dn. 17.03.2017, s. 13.
J. Lombarski, Legendarny pułkownik Dobrzański, "Tygodnik Opoczyński", nr 15 z dn. 14.04.2017, s.21.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz