niedziela, 20 października 2019

Wrześniowy szlak Hubala

Choć mamy już drugą połowę października, chciałabym, żebyśmy jeszcze pozostali na chwilę przy tematach związanych z Wrześniem '39. 
W zeszłym roku opublikowałam artykuł, opisujący żołnierski szlak majora Dobrzańskiego po wybuchu II wojny światowej. Poszukiwania przydziału zaprowadzić go miały do Hrubieszowa, a potem do Białegostoku, gdzie ostatecznie został zastępcą dowódcy 110. rezerwowego pułku ułanów, ppłk. Jerzego Dąmbrowskiego.
Historia jednak ma to do siebie, że co jakiś czas pozwala badaczom zapoznać się z nowymi źródłami, rewidującymi dotychczasowe ustalenia. Tak było i tym razem. Zapraszam więc na nową, bardziej rozbudowaną wersję wpisu sprzed roku, w której będziemy towarzyszyć majorowi Dobrzańskiemu w jego wrześniowych poszukiwaniach przydziału. 

Kiedy wybuchła II wojna światowa, major Dobrzański od miesiąca nie był już w służbie czynnej. Po przeniesieniu w stan spoczynku (z dn. 31.07.1939 r.) prawdopodobnie opuścił Wołkowysk i dołączył do żony i córki, mieszkających wtedy w majątku w Plechowie. Na początku lat 90-tych, w wywiadzie udzielonym łódzkiemu "Głosowi Porannemu", Krystyna Dobrzańska-Sobierajska wspominała: Pamiętam, jak szedł na wojnę. Usiadł wtedy na moim łóżeczku i dał mi bransoletkę z turkusikami, która potem jakoś zaginęła. "Tatuś teraz wyjeżdża i żegna się z tobą. Masz tu ode mnie pamiąteczkę" - powiedział. Był to ostatni raz, kiedy Hubal widział się z córką.

Warszawa, "Łódź"...
Dotąd przyjęło się uważać, że z Plechowa Major wyruszył od razu do Hrubieszowa, gdzie miał się pojawić już 3 września 1939 roku. Wspominał o tym Stanisław Piotrowski w swojej książce "W żołnierskim siodle". Okazuje się jednak, że datę tę należałoby przesunąć nieco w czasie, gdyż początkowo Dobrzański skierował się nie na wschód, ale na północ - do Warszawy. Było to o tyle logiczne, że znajdowała się tam siedziba Departamentu Kawalerii Ministerstwa Spraw Wojskowych, w którym - przynajmniej teoretycznie - najłatwiej było o uzyskanie przydziału.
Świadectwo bytności Majora w stolicy znajdziemy we wspomnieniach Tadeusza Rybickiego, który spotkał go na korytarzach departamentu. Biura były jeszcze zamknięte dla interesantów. Zaskoczeniem było dla mnie spotkanie mjr Henryka Dobrzańskiego (późniejszy "Hubal"), kolegi pułkowego. Był w podobnym położeniu co ja. Bez przydziału, po niedawnym przeniesieniu w stan spoczynku.  W oczekiwaniu na otwarcie biura uzgodniliśmy, że poprosimy Szefa Departamentu o przydział do Armii "Łódź" gen. Rómmla. Pułkownik Skuratowicz [gen. brygady Piotr Skuratowicz, szef Departamentu Kawalerii - E. P.] przyjął nas bardzo życzliwie, obiecując, że załatwi naszą sprawę i kazał zameldować się następnego dnia rano. 
Niestety, następnego dnia Rybicki zastał pomieszczenia puste, noszące ślady pośpiesznej ewakuacji. Nie spotkał też już majora Dobrzańskiego, który prawdopodobnie podążył śladem ewakuującego się Departamentu Kawalerii w stronę Lublina (dokładnie Piasków Luterskich, 25 km na wschód od tego miasta).  Opuszczenie stolicy przez rząd i instytucje państwowe nastąpiło w nocy z 4 na 5 września,  dlatego dopiero po tej dacie Major mógł pojawić się w Hrubieszowie. 

...Hrubieszów i Białystok 
Zamieszkał na krótko u rotmistrza Jurkowskiego. Niestety, nie znalazł dla siebie miejsca ani funkcji w Hrubieszowie. Po rozejrzeniu się opuścił miasto i udał się w podróż do innych ośrodków zapasowych  - zanotował Stanisław Piotrowski. Dysponując własnym samochodem (fiat 500), Dobrzański dotarł ostatecznie do Białegostoku, gdzie otrzymał wreszcie przydział na stanowisko zastępcy dowódcy 110. rezerwowego pułku ułanów. Jego przybycie na kwatery polowe pułku zapamiętał Jan Jarecki, dowódca plutonu karabinów maszynowych na taczankach: [...] mężczyzna przystojny, więcej jak średniego wzrostu, silnej budowy ciała, blondyn o lekko falistych włosach - mógłby pozować do portretu wzorowego kawalerzysty. Był to zresztą człowiek energiczny i szybko decydujący się, wydawał rozkazy bez wahania i wymagał posłuchu. Jego energia, soczysty język i stanowczość w postępowaniu zjednywały mu zaufanie podwładnych. 
W tamtym czasie Majora widziała również Irena Bączkowska, której mąż był bliskim przyjacielem Dobrzańskiego w Wołkowysku: Miał twarz jak zawsze jasną i ostrą, błękitne, tak bardzo polskie w kolorze oczy, błysnęły w naszym kierunku, gdy salutował przejeżdżając.

Ze 110. rezerwowym pułkiem ułanów przyszły Hubal przeszedł cały wrześniowy szlak, aż do rozwiązania jednostki w Janowie koło Kolna, prawdopodobnie w dniu 28 września 1939 r.


Fotografia przedstawia kadr z filmu "Hubal" (1973 r.) i pochodzi ze zbiorów Filmoteki Narodowej. 

Bibliografia:
Archiwum Muzeum Wojska w Białymstoku, Relacja Ireny Bączkowskiej, sygn. III/2/18, fotokopia w zbiorach Jacka Lombarskiego. 
Lombarski J., Major Hubal. fakty, legendy i mity [w opracowaniu]. 
Piotrowski S., W żołnierskim siodle, Warszawa 1982.  
Poradowski R., Mój ojciec "Hubal", "Głos poranny", nr 75 z dn. 28.04.1990, s.1, 7; [cyt. za:] Lombarski J., Major Hubal. Legendy i mity, Końskie 2011, s. 37.
Rybicki T., Wspomnienia, Grudziądz 1998.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz