Cmentarz w sąsiedztwie tomaszowskich koszar, kwiecień 2017. |
W poprzednim artykule odniosłam się do hipotezy pochowania Hubala na cmentarzu w Inowłodzu. Cieszę się, że pod wpisem na facebookowym profilu Tropem Hubala
głos zabrało samo Stowarzyszenie Wizna 1939. Niestety, właściwie nie
odniosło się do moich argumentów przeciwko inowłodzkiej hipotezie,
obiecując jedynie dodatkowe szczegóły w planowanej na jesień książce
Dariusza Szymanowskiego. Znaleźć się w niej mają relacje świadków, które
rzucą jeszcze więcej (?) światła na tę wersję wydarzeń. No cóż,
poczekamy, zobaczymy.
Tymczasem
chciałam jeszcze pozostać przy temacie poszukiwań grobu Hubala. Jak
wspominałam poprzednio, najłatwiej uwierzyć mi, że Niemcy pochowali
majora gdzieś na terenie tomaszowskiej jednostki lub w jej pobliżu,
oszczędzając tym sobie zbytniego zamieszania i udziału osób trzecich.
Podobną wersję wydarzeń przedstawił niedawno na łamach "Tomaszowskiego
Informatora Tygodniowego" J. Pampuch. Ponieważ jako tygodnik lokalny,
TIT nie ma zbyt wielu odbiorców, chciałam tutaj pokrótce przybliżyć te
bardzo ciekawe ustalenia.
Głównych
ich źródłem nie są niestety dokumenty, lecz relacje dwóch osób.
(Podkreślam to nie dlatego, by z góry poddać je w wątpliwość, ale by
sympatykom wersji inowłodzkiej wskazać, że nawet najbardziej wiarygodnej
relacji świadka można przeciwstawić kontr-relację i dlatego należy z
dystansem podchodzić do tego, co po latach mówią ludzie). Zmarły w tym
roku Stefan Lipski w czasie okupacji był nastolatkiem. Razem z kolegami
chodził na cmentarz żołnierzy z I wojny światowej, znajdujący się przy
tomaszowskich koszarach, gdzie Niemcy urządzili również kwaterę poległych w
czasie kampanii wrześniowej Polaków. Wiosną pochowano tam zmarłych we
Wrześniu, spoczywających dotąd w innych miejscach. Z tych wiosennych
pochówków zachowały się nawet zdjęcia, opublikowane przez TIT. Lipski
zapamiętał, że nie wszystkie krzyże opatrzone były tabliczkami z
nazwiskiem. Z czasem zrodziły się w nim przypuszczenia, że w jednym z
tych bezimiennych grobów może spoczywać major Hubal. Wśród
przemawiających za nimi argumentów, wskazywał przede wszystkim niemiecką
pragmatyczność. Nie widział sensu, by mieli oni wozić ciało majora
gdzieś daleko, na przykład do Inowłodza. W dodatku, w ciągu tych
pierwszych okupacyjnych miesięcy zdobywali się jeszcze na okazywanie
szacunku żołnierzom pokonanej armii. Z czasem na przykład wymienili
drewniane krzyże na betonowe, wzorowane na tych z czasów I wojny. A i
samemu Hubalowi mieli oddać ostatni honor - ciało pokonanego przeciwnika
salutował ponoć niemiecki generał. Blaskowitz lub Gienanth, różnie się
mówi. Wydarzenie takie opisał były oficer Wehrmachtu, H. Schreihage,
choć oczywiście nie można wykluczyć, że pragnął tylko wybielić armię
niemiecką i podkreślić jej szlachetność.
Oczywiście,
i samym przypuszczeniom Lipskiego można nie ufać. Przemawia bowiem za
nimi jedynie logiczność takich niemieckich posunięć. Okazuje się jednak,
że zazębia się z nimi relacja Zdzisława Kiełbasińskiego, przechowywana w
tomaszowskim Archiwum Państwowym. W czerwcu 1958 roku uczestniczył on w
ekshumacji wrześniowych żołnierzy z cmentarza przy koszarach i złożeniu
ich w kwaterze na cmentarzu przy ul. Smutnej. Żołnierzom, którzy
przystąpili do wykopów, powiedziałem, że w jednym z tych grobów, siódmym
lub dziewiątym, mogą być dwa szkielety. Mówiąc o szkieletach miałem na
myśli mjr Hubala - napisał Kiełbasiński. I rzeczywiście, taki
podwójny grób wówczas znaleziono. Szczątki włożono do wspólnej trumny,
na której Kiełbasiński napisał ołówkiem "Hubal". Lecz mimo jego starań,
sprawa przeszła bez echa. Wspomnianą trumnę pochowano po prostu w mogile
z napisem "nieznany żołnierz polski".
Od
razu więc rodzi się pytanie, zaraz potem kolejne i kolejne. Dlaczego
odnalezienie potencjalnego grobu Hubala nie zostało odpowiednio
nagłośnione? Czy Kiełbasiński miał tak małe przesłanki, by przypuszczać,
że to major, że zaniechano badania sprawy? A może władze PRLu celowo ją
zatuszowały? Wszak 1958 rok to jeszcze przed książkowym wydaniem
"Hubalczyków" Wańkowicza i o Hubalu nie mówi się, a raczej
tylko delikatnie wspomina. Więc oficjalnie niby można było, ale czy
władzom komunistycznym potrzebne było takie "miejsce pamięci narodowej",
jak grób Dobrzańskiego? Jak bardzo różniły się w tym od Niemców? To
oczywiście tylko moje przypuszczenia, ale pytania te krążą gdzieś w
powietrzu, uparcie pozostając bez odpowiedzi.
Oczywiście,
historia przedstawiona przez J. Pampucha zasługuje na sprawdzenie w
takim samym stopniu, co hipoteza inowłodzka. Niestety, odnalezienie
mogiły "nieznanego żołnierza polskiego" może być tylko nieco łatwiejsze
niż przysłowiowej igły w stogu siana. Okazuje się bowiem, że spisy
pochowanych w kwaterze wrześniowej nie są dokładne. I nie chodzi tu o
brak na nich pewnych osób. Wręcz przeciwnie, z upływem czasu lista
poszerzała się o kolejne, co wynikało m.in z błędnego odczytania
niektórych nazwisk. Stąd np. Szymański Leonard figuruje również jako
Szymaniak Leonard. Dodatkowo nie ma też planu grobów z imiennym wykazem
w nich spoczywających. Jakby tego było mało, obecne usytuowanie mogił
znacząco różni się od pierwotnego. Ekshumowanych pochowano początkowo w
linii północ-południe, dziś nagrobki stoją w linii wschód-zachód (!),
nie są więc umieszczone nad faktycznymi mogiłami. Czy wobec tego
odnalezienie Hubala będzie w ogóle wykonalne? Tomaszowski dziennikarz w
to wątpi. Ślad wydaje się interesujący i przemawia za nim pewna logika,
lecz z drugiej strony trudno sobie wyobrazić skalę potrzebnych prac i
trudów przy ewentualnej ekshumacji. Na dzień dzisiejszy na tomaszowskim
cmentarzu Henryk Dobrzański ma tylko symboliczną mogiłę...
Gdy
po raz pierwszy czytałam artykuł J. Pampucha, jego hipoteza wydała mi
się dziwnie znajoma. Rzeczywiście, był jeszcze ktoś, kto już w latach
70-tych wskazywał, że miejsce spoczynku majora Hubala znajduje się na
cmentarzu przy ul. Smutnej. Ale o tym to już może następnym razem...
Artykuł J. Pampucha ukazał się w "Tomaszowskim Informatorze Tygodniowym" nr 15 (cz. I: Ponownie o Hubalu) i nr 16 (cz. II: Hubal na tomaszowskim cmentarzu?).
Chciałbym dożyć chwili kiedy ta zagadka zostanie rozwiązana. Ale czy się doczekam?
OdpowiedzUsuń