Kwatera poległych w 1939 przy ul. Smutnej, Tomaszów Mazowiecki, VIII 2017 |
Grób znajdował się w lesie pod Tomaszowem.
Kończąc poprzedni wpis pisałam, że hipoteza o pochowaniu majora Hubala na tomaszowskim
cmentarzu brzmi dla mnie nie tylko wiarygodnie, ale również znajomo. I rzeczywiście, w numerze 14 ( 8 IV 1979) czasopisma "Ekran" pojawił się artykuł "Tam, gdzie pochowano Hubala" pióra Witolda Rutkiewicza. Stanowi on niejako komentarz do nakręconego w tamtym czasie filmu dokumentalnego "Tak bardzo bali się legendy o Nim...", którego twórcami są z kolei Lucyna Smolińska i Mieczysław Sroka. Autorzy próbują odtworzyć ostatnie dni majora Hubala, docierając przy tym do miejsc i ludzi, którzy byli świadkami tamtych tragicznych wydarzeń. Spośród kilku relacji, które cytuje Rutkowski, największe zainteresowanie budzą słowa anonimowego mieszkańca Tomaszowa Mazowieckiego:
To, co chcę opowiedzieć, brzmi nieprawdopodobnie, dlatego milczałem do tej pory. Milczałem również dlatego, że uczestnicy tych wydarzeń nie żyją. Nie miałem więc i nie mam żadnego świadka. 7 czy 8 maja 1940 roku dostaliśmy rozkaz odnalezienia grobu Hubala.
Grób ten płytki zresztą i niedbale zamaskowany podściółką leśną, znajdował się w lesie pod Tomaszowem Mazowieckim, w rowie, tam gdzie przebiegała granica powiatu brzezińskiego i rawskiego. W nocy z 10 na 11 maja 1940 roku udaliśmy się tam furmanką. Ciało było w rozkładzie, owinięte w kawałek niemieckiej plandeki. Zawieźliśmy ciało majora na cmentarz w Tomaszowie Mazowieckim. Przeszliśmy przez mur (mieliśmy ze sobą sznury i drabinkę). Wykopaliśmy dół głęboki na półtora metra. Padał deszcz, który mógł usunąć wszystkie ślady kopania. Dzisiaj w tym miejscu stoi kaplica cmentarza, którą wybudowano kilka lat temu. Milczałem wtedy, jeszcze się zresztą nie szukało grobu Majora. Nie chciałem nikomu zdradzać tej tajemnicy.
Relacja okaże się legendą.
Należy żałować, że W. Rutkiewicz nie opatrzył tej relacji szerszym komentarzem. Całość kwituje zaledwie jednym zdaniem: Ale i owa relacja okaże się tylko legendą. Nie dowiadujemy się więc ani tego, kim był tajemniczy świadek, ani w jaki sposób zweryfikowano nieprawdziwość jego słów. Właściwie możemy się tylko domyślać, że należał do jakiejś struktury, której komenda główna znajdowała się w Warszawie. Czy było to ZWZ? Czy jest możliwym, żeby ślad takiego rozkazu zachował się gdzieś w papierach tej organizacji? Komunikat o śmierci swego dowódcy Hubalczycy drukowali właśnie w stolicy, więc możliwe, że tą drogą państwo podziemne dowiedziało się o tragicznym wyniku potyczki pod Anielinem.
Wydanie polecenia odnalezienia zwłok Majora możemy uznać więc za w pewnym stopniu prawdopodobne. Czy jednak można powiedzieć to samo o całej relacji? Już właściwie od razu autorowi możemy wytknąć pomyłkę - próby odnalezienia grobu Hubala podejmowano w niedługo po zakończeniu działań wojennych, w 1946 lub 1947 roku. Nie była to więc pierwsza okazja, by zdradzić swoją historię. Tym bardziej, że wtedy pewnie żyły jeszcze osoby, które mogłyby ją w jakiś sposób potwierdzić. A może właśnie jej zaprzeczyć? Znów więc pojawia się ten brak zaufania do relacji, która światło dzienne ujrzała po wielu, wielu latach. Nie mamy niczego na poparcie słów autora, ani też nawet jego nazwiska. Z drugiej strony, możemy chyba wobec tego wykluczyć, że swoją tajemnicę wykreował po to, by choć przez chwilę ogrzać się w blasku Hubalowej legendy. Może więc w tym co mówi, jest jakieś ziarno prawdy? Tym bardziej, że wskazane przez niego miejsce ("na granicy powiatu rawskiego i brzezińskiego") znajduje potwierdzenie w ustaleniach dr. Heinricha Schreihage. W czasie wojny był on niemieckim oficerem, który widział ciało Majora przygotowane do pogrzebu. Z zebranych przezeń informacji wynikać miało, że Dobrzańskiego Niemcy pochowali w lesie, około 5 km na północny wschód od Tomaszowa Mazowieckiego, na północ od drogi do Rawy Mazowieckiej. Geograficznie więc oba miejsca są do siebie zbliżone.
Ciało wywieziono na cmentarz w Tomaszowie
Wszystko to jednak tylko tropy, być może mylne. Tym bardziej, że przytoczonym przez dziennikarza "Ekranu" zeznaniom przeczą inne, które cytuję za książką Jacka Lombarskiego (Major Hubal. Legendy i mity. Końskie 2011, s. 140). Kapitan Ludowego Wojska Polskiego Wacław Ogórek utrzymywał, że na terenie tomaszowskich koszar [...] w 1948 roku przypadkowo podczas ćwiczeń odkopano zwłoki "w kożuchu i spodniach bryczesach". Wywieziono je z koszar na cmentarz w Tomaszowie i złożono w kwaterze żołnierzy poległych w 1939 r. (przy ul. Smutnej). Ciekawa to relacja, w dodatku trudno odmówić jej prawdopodobieństwa. Gdzie bowiem Niemcom najłatwiej było pochować i ukryć ciało Hubala, jeśli nie na terenie jednostki? Tym bardziej, że w tym wypadku dysponujemy danymi osobowymi autora relacji. Czy to więc jej należy dać największą wiarę?
Niestety, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Każda z przytoczonych relacji wyklucza dwie pozostałe. Zdzisław Kiełbasiński (o którym pisałam poprzednio) twierdził, że był świadkiem powojennego ekshumowania zwłok Majora z cmentarza w pobliżu koszar tomaszowskich i przeniesienia ich na cmentarz przy ul. Smutnej. Anonimowy tomaszowianin zeznawał, że ciało Hubala zostało przezeń odnalezione jeszcze w 1940 roku "na granicy powiatu rawskiego i brzezińskiego" i pochowane w miejscu, gdzie dziś wznosi się cmentarna kaplica. Wg kapitana Ogórka, miejscem spoczynku H. Dobrzańskiego był z początku teren samych koszar, skąd odnalezione ciało przeniesiono w końcu lat 40. na tomaszowski cmentarz.
Dlaczego więc zdecydowałam się wszystkie te wersje zestawić? Uważny Czytelnik z pewnością dostrzegł, że łączą je dwa zasadnicze elementy:
- Pierwotne miejsce pochówku Hubala zostało odnalezione, a ciało zostało z niego zabrane i przeniesione.
- W każdej z tych relacji mjr Dobrzański spoczął ostatecznie na cmentarzu w Tomaszowie Mazowieckim przy ul. Smutnej. Co więcej, w dwóch relacjach (Kiełbasińskiego i Ogórka) mowa o kwaterze żołnierzy polskich poległych w 1939 roku.
Oczywiście, to jeszcze o niczym nie przesądza. Myślę jednak, że warto, aby najnowszymi ustaleniami Jana Pampucha zainteresowała się na poważnie któraś z instytucji, stawiających sobie za cel upamiętnianie polskich bohaterów narodowych.
Witam Wacpania,
OdpowiedzUsuńbardzo interesujacy i rzeczowy artykul/post w stylu Holmes'owskim, ktorego nie powstydzilby sie zaden badacz historii Polski wczesnopiastowskiej (gdzie czesto nawet tyle zrodel nie maja a pwostaja duze prace badawcze) - blog arcyciekawy. Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za miłe słowa i zachęcam do stałego zaglądania na bloga :)
Usuń