Major Dobrzański i "Nic ci do tego" w czasie Zimowych Wyścigów Konnych, Zakopane, styczeń 1933 r. Zbiory Narodowego Archiwum Cyfrowego. |
A po służbie - jak w Rzeszowie - biegi myśliwskie, wyścigi, polowania. Jeździ na ogromnym, "twardym w pysku" koniu, z którym tylko on potrafi sobie poradzić. Nadał mu dziwaczne, szokujące imię: Nic ci do tego. Czyżby w ten sposób chciał major wyrazić swój protest przeciw osaczającemu go życiu, swoje rozgoryczenie?
Nie bez powodu wpis ten rozpoczynam cytatem z książki Mirosława Dereckiego pt. "Tropem majora Hubala". Tych kilka słów stanowi świetną ilustrację, jak łatwo wokół postaci majora Dobrzańskiego zbudować kolejne mity i podpierać nimi szkodliwe dla niego teorie. Niecodzienne imię konia traktuje bowiem dziennikarz jako dowód na bunt Hubala wobec przełożonych i własnej sytuacji zawodowej, świadectwo jego frustracji i rozgoryczenia. O tym, że życie zawodowe Dobrzańskiego w latach trzydziestych nie było wcale "pasmem klęsk i upokorzeń" na pewno jeszcze będzie mowa w osobnym artykule. Teraz zaś głównym bohaterem uczyńmy samego "Nica", wokół którego narosło tyle nieporozumień.
Zacznijmy może od tego, że przed wojną dziwaczne imiona koni nie zdarzały się wcale tak rzadko. Potwierdza nam to lektura, choćby pobieżna, dowolnego rocznika "Jeźdźca i Hodowcy" lub "Wiadomości Wyścigowych". "Ta trzecia", "Górą Paskarze" czy "Uciekaj Polmoodie", to tylko niektóre z długiej listy przykładów, jakie tam znajdziemy. Wobec powyższego imię "Nic ci do tego" nie wydaje się już tak bardzo odbiegać od ówczesnej praktyki.
Koń o tym imieniu przyszedł na świat w 1926 roku w stadzie Dylągowskim, należącym do Mariana Jędrzejowicza. Wszystkie pięć źrebiąt wtedy urodzonych otrzymało nazwy na tę samą literę: "Narzeczona" (później również klacz wyścigowa majora Dobrzańskiego), "Naulaka", "Nigmé", "Notabene" i właśnie "Nic ci do tego". Widać więc jasno, że imię to zostało wybrane przez hodowcę i nie miało nic wspólnego z życiem zawodowym Hubala w latach trzydziestych.
Według Jarosława Suchorskiego, "Nic" był to [...] wspaniały, ciemnogniady wałach, również wysoki 168 cm, w typie pogrubionego "volbluta" [tj. konia pełnej krwi angielskiej], suchy, piękna i delikatna budowa, a z oczu mu - "dobrze patrzyło". Dzięki odnalezionym fotografiom możemy stwierdzić, że koń rzeczywiście zwracał uwagę swoją urodą, szczególnie odmianami na głowie - gwiazdką na czole i białą plamą na chrapach.
Jak na "anglika" przystało, "Nic" swoją sportową karierę rozpoczął na torze wyścigowym. W maju 1929 jako trzylatek ścigał się w Warszawie, reprezentując jeszcze wtedy barwy W. Szaszkiewicza. Na własność majora Dobrzańskiego przeszedł przed kwietniem/majem 1931, gdyż wtedy pod swoim nowym jeźdźcem wziął udział w wyścigach w Radomiu i Poznaniu. Wystartował wówczas w pięciu gonitwach, z których wygrał wówczas cztery, przynosząc majorowi 2400 zł nagród.
Kiedy dokładnie major otrzymał "Nica" - nie wiadomo. Pewnym jest tylko, że stanowił on piękny podarek od żony, Zofii z Zakrzeńskich. Nagabywana, skąd wzięła pieniądze na tak drogi prezent, miała odpowiedzieć, używając nazwy konia - Nic ci do tego!
W 1934 Dobrzański otrzymał stanowisko kwatermistrza w 2. pułku strzelców konnych w Hrubieszowie. Tam również wziął pod swoje skrzydła oficerską grupę sportową: Niech wam nawet z tyłków krew tryska - mnie to nie rozczula, a jeździć musicie jak szatany - mawiał. Młodszym kolegom udostępnił nawet swoje dwa konie, klacz "Ixorę" i właśnie "Nica". To tu właśnie miał okazję dosiadać go wspomniany już Suchorski, trenując do konkursów hippicznych (skoków przez przeszkody).
"Nic ci do tego" pod rtm. M. Bohdanowiczem po wygraniu gonitwy steeple chase, Wilno, 16.07.1936. Zbiory Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Warszawie |
Jednego dnia major Dobrzański założył się, że "Nic" pokona przeszkodę o wys. 180 cm, czego nigdy wcześniej nie robił. Na placu sportowym ustawiono trzy przeszkody, w tym ostatnią o wspomnianej wysokości. Dosiadający wówczas konia Suchorski relacjonował: Wytężam całe swoje wyczucie jeździeckie, by niczym "Nica" nie zdenerwować, naprowadzam na pierwszą przeszkodę - lekko dodał, postawił uszka, skoczył. Podobnie galopuje na drugą - znów świetny skok. Teraz zakręt w lewo i ta trzecia... Skupiam się, zbieram "Nica", najeżdżam... ale! czuję, że "Nic" po zobaczeniu przeszkody... O Boże!... hamuje... nie skoczył. [...] Zatrzymałem "Nica", ukarałem kilkoma uderzeniami ostróg, cofnąłem i nowy galop i... ostatni najazd! Ambitny, błękitnej krwi koń postanowił skoczyć albo się zabić. Czułem, że teraz galopuje pode mną napięta do ostateczności sprężyna, czułem, że teraz skoczy.
Rzeczywiście, "Nic" pokonał przeszkodę z 10 cm zapasem i major wygrał zakład. Według słów Suchorskiego, z wdzięczności miał mu sprezentować samego konia, wydaje się to jednak mało prawdopodobne. W 1936 roku, kiedy Dobrzański został przeniesiony do Wilna, "Nic" pojawia się na tamtejszym torze wyścigowym na Pośpieszce. Startuje głównie pod rtm. Michałem Bohdanowiczem, wygrywając m.in. steeple chase w lipcu 1936 roku.
Jakie były dalsze losy "Nic ci do tego"? Jak podaje Włodzimierz Kalicki, przed wyruszeniem na wojnę major umieścił swojego pupila w majątku Zameczek. Niedługo potem wałach zakończył życie i został zakopany na terenie dworskiego parku. Kalicki jednak w tej opowieści tak skutecznie wymieszał informacje o Zameczku pod Opocznem należącym do Drużbackich, z informacjami o Zameczku pod Przytykiem należącym do Lubienieckich, że trudno dociec, który z tych majątków stał się rzeczywistym miejscem spoczynku "Nica"...
Derecki M., Tropem majora "Hubala", Lublin 1982.
Kalicki W., Panowie na zabytkach, Warszawa 1991.
Suchorski J., Wspomnienia ułańskie, kserokopia w zbiorach J. Lombarskiego.
[b.a.], Wiadomości ze stad, "Jeździec i Hodowca" nr 32/33, 1926, s. 339.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz