piątek, 8 marca 2019

Słoneczko Ponikły

Maria Alberska.
Zbiory córki, Ewy Matrackiej
Śledząc historię Oddziału Wydzielonego WP majora Dobrzańskiego łatwo zapomnieć, że tworzyli go nie tylko umundurowani żołnierze, ale również krąg ludzi, z narażeniem życia wpierających Hubalczyków. To oni organizowali wywiad, dostawy żywności i leków, udostępniali kwatery. Dlatego na stronie właśnie pojawił się nowy dział: "Współpracownicy", w którym będę przybliżać sylwetki pomocników i przyjaciół oddziału. Przypadający dzisiaj dzień kobiet to dobra okazja, by przypomnieć Słoneczko Ponikły, nauczycielkę z wioski oddalonej kilka kilometrów od Anielina. 

Energiczna i uśmiechnięta
Maria Alberska urodziła się 17 września 1910 roku w Wyśmierzycach (dzisiejszy powiat białobrzeski) jako córka Heleny i Franciszka Alberskich. W 1925 roku rozpoczęła pięcioletnią naukę w Prywatnym Seminarium Nauczycielskim Żeńskim w Mariówce Opoczyńskiej, niedaleko Gałek Krzczonowskich, doskonale znanych z historii oddziału wydzielonego. Po uzyskaniu dyplomu podjęła pierwszą pracę jako nauczycielka w szkole powszechnej w Grudzkowoli (powiat grójecki). Później przeniesiono ją do Boglewic i Krynek niedaleko Grodna. Dwa lata przed wybuchem wojny trafiła do Ponikły niedaleko Poświętnego, gdzie jej zadaniem był zorganizowanie placówki szkolnej.
Z początku trudno jej było się odnaleźć wśród zupełnie obcych ludzi. Szybko jednak zaprzyjaźniła się z katechetą, księdzem Ludwikiem Muchą, który później został pierwszym kapelanem OWWP.
Ksiądz przychodził do szkoły trzy razy w tygodniu, [...] nie grzeszył wyszukanymi manierami, miał za to wiele wrodzonego taktu, był z natury uprzejmy i uczynny  - zanotował Mirosław Derecki.  - Poza tym podobały się Marii jego poglądy na sprawy świata doczesnego i pozaziemskiego. Miał przy tym sporo fantazji. Wkrótce nie mieli przed sobą tajemnic.  Wspólnie bywali też na przyjęciach u leśniczego Żulikowskiego na Bielawach lub leśniczego Wróblewskiego w nieco odleglejszej Dębie. Obaj leśnicy byli potem wiernymi współpracownikami oddziału.
Ale nie tylko sympatię katechety udało się zjednać młodej nauczycielce. Szczerze polubili ją też podopieczni. Zapamiętali ją jako otwartą, energiczną i uśmiechniętą kobietę, zawsze chętną do pomocy. Doradzała chociażby w sprawach higieny i czystości, z którymi na przedwojennej wsi bywało różnie. Uczyła w warunkach typowych dla małej, wiejskiej szkółki - w trzech salkach lekcyjnych, przy których była również kuchnia i pokój samej nauczycielki. Przy szkole założyła też ogródek, którego resztki można do dziś zobaczyć obok opuszczonego budynku.


"Komasowałam broń"
Budynek szkoły w Ponikle, maj 2018 r.
Po wybuchu wojny stosunkowo szybko nawiązała kontakt z oddziałem majora Hubala - już w grudniu 1939 roku. Stało się tak za pośrednictwem podchorążego Edwarda Kuropki (ps. "Barbarycz"). Jak sama wspominała, żołnierze często przyjeżdżali do niej po książki lub po prostu wyczyścić broń. W budynku szkoły zmarznięte patrole mogły znaleźć schronienie i szklankę gorącej herbaty. Lecz jej wsparcie nie ograniczało się jedynie do takiej doraźnej pomocy. W ankiecie personalnej członka ZBOWiD pisała lakonicznie: Komasowałam broń, którą przekazywali mieszkańcy wsi Ponikła i przekazywałam ją poprzez znajomych partyzantów Oddziałowi, dostarczałam dowody osobiste, żywność i odzież. Nic dziwnego, że ułani nazywali ją "Słoneczkiem Ponikły".
W drugiej połowie kwietnia w Ponikle pojawili się Hubalczycy, idący w stronę Wólki Kuligowskiej. Żołnierze rozlokowali się we wsi, w szkole zatrzymał się natomiast major Hubal w towarzystwie adiutanta, pchor. Henryka Ossowskiego (ps. "Dołęga") oraz wachm. Romualda Rodziewicza ("Roman", "Tarnawa"). Do pokoju wszedł czterdziestoparoletni, barczysty mężczyzna, z długą brodą o silnych mocnym spojrzeniu niebieskich oczu, a z nim kilku żołnierzy - wspominała Alberska. - [...] Grzał się długo przy piecu, patrzył smutno w trzaskający ogień w piecu, może wspomnienie niedawnej walki i strat poniesionych okryły mu chmurą czoło. [...] 
Drugiego dnia ułani przenieśli się do Wólki Kuligowskiej, gdzie zatrzymali się przeszło tydzień. Tak długi czas postoju w jednym miejscu wynikał prawdopodobnie z faktu, że major wciąż czekał na piechotę, która odłączyła się od oddziału po walkach pod Szałasami. 
Jeśli wierzyć Alberskiej, ostatni raz widziała Hubala w nocy z 28 na 29 kwietnia, kiedy w towarzystwie "Romana" i "Dołęgi" znów zjawił się w Ponikle. Tej nocy major ciągle mówił, że niedługo zginie, robaki wgryzą mu się w oczy, będą toczyć jego ciało. Skomentowaliśmy że to żart, śmialiśmy się [...] ale nagle ogarnął nas wszystkich jakiś smutek i przygnębienie. Humor nasz stał się jakiś sztuczny. Wyjechali  - zanotowała. Nauczycielka dodała również, że kawalerzyści mieli odwiedzić ją ponownie, jednak kolejnej nocy się nie zjawili. O drugiej w nocy doszedł ją tętent kopyt. Gdy wyjrzała przez okno, w ciemności dojrzała sylwetki ludzi i koni. Kierowali się w stronę Anielina...

Losy wojenne i powojenne
Po śmierci majora Dobrzańskiego Alberska nadal pomagała Hubalczykom, organizując dla nich dowody osobiste. Niedługo po tragicznych wydarzeniach w Ponikle pojawiła się Marianna Cel ("Tereska"), prosząc nauczycielkę o spisanie relacji na temat dowódcy. Wtedy widziały się po raz ostatni. "Zatykał nas ból" - zapisała potem o tamtych dniach Alberska. Po rozbiciu Oddziału Wydzielonego jakiś czas musiała się ukrywać. Dużą pomoc otrzymała wówczas od miejscowej ludności, szczególnie od sołtysa Ponikły Michała Jury i jego rodziny. 
W czasie okupacji zaangażowała się w tajne nauczanie. W 1942 roku, na prośbę ruchu oporu, ukrywała u siebie nieznanego dziś z imienia Żyda i jego matkę. Pomogła mu również załatwić dowód osobisty na nazwisko Jacek Zawadzki. W obawie przed represjami w 1943 roku przeniosła się do Wrociszewa w powiecie grójeckim, podejmując pracę w tamtejszej szkole. W 1944 roku wyszła za mąż za swojego przyjaciela z dziecięcych lat, Eugeniusza Matrackiego. 
Po wojnie zawodowo związana była z Radomiem, gdzie uczyła najpierw w szkole podstawowej nr 8, a później nr 33. Po przejściu na emeryturę kupiła kawałek ziemi w Ponikle i spędzała tam każde wakacje. Zmarła 26 lipca 1996 roku.

Wpis powstał dzięki materiałom udostępnionym przez Jacka Lombarskiego, za co serdecznie dziękuję. Pewne informacje na temat Marii Alberskiej znajdzie czytelnik w książce Mirosława Dereckiego Tropem majora "Hubala" (Lublin 1982), w rozdziale "Podzwonne dla księdza Muchy". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz