czwartek, 1 czerwca 2017

Hubal jest wśród nas. Uczniowie o majorze Dobrzańskim

Uczniowie Szkoły Podstawowej im. Hubalczyków w dniu
jej uroczystego otwarcia.
Fot. Archiwum Szkoły w Ruskim Brodzie
O Hubalu wypowiadają się historycy, znawcy tematu, pasjonaci, a czasem zupełni amatorzy. Zawsze jednak są to ludzie dorośli.
Dzisiaj, z okazji dnia dziecka, chciałabym oddać głos tym najmłodszym, którzy o majorze Dobrzańskim dowiadywali się siedząc w szkolnej ławce. A często też od rodziców czy dziadków, którzy mieli okazję widzieć oddział majora na własne oczy. Na początku lat osiemdziesiątych Zbigniew Nosal zebrał wypowiedzi uczniów szkoły podstawowej im. Hubalczyków w Ruskim Brodzie i opublikował w czasopiśmie „Przemiany”. Niewiele nowego wnoszą one do naszej wiedzy o działalności Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Ale są za to dowodem trwającej kolejne dekady pamięci o Hubalu – pamięci czasem bolesnej, czasem pełnej szacunku. 


Grażyna Siadkowska, klasa VI: Zima była wtedy sroga. Mrozy, zaspy. Żołnierze musieli jeździć saniami, robić wypady. Pewnego razu wjechali do młyna, który znajdował się w Odrzywole koło Gowarczowa. Stamtąd przywieźli młynarczyka, który szpiegował majora "Hubala". Wszystkie waidomości przekazywał niemieckiemu rządcy, Weberowi do Borkowic. Zaprowadzono go do majora, ale nie chciał mówić po polsku, tylko krzyczał "Heil Hitler!". Wtedy H. Dobrzański rzekł: 
"Tyle lat polski chleb żarłeś, a po polsku mówić nie umiesz, ty świnio". Dopiero to poskutkowało. Zaczął mówić,a  za zdradę Ojczyzny został rozstrzelany.

Andrzej Bomba, klasa VI: Nazywamy go pierwszym partyzantem, a ostatnim żołnierzem. Od października 1939 roku dowodził Oddziałem Wydzielonym Wojska Polskiego. Przyjął pseudonim "Hubal". W skład jego oddziały wchodził także mieszkaniec Ruskiego Brodu, Władysław Sikora, który już nie żyje...

Barbara Zych: Moi sądzi myślą jeszcze, że major Henryk Dobrzański przyjdzie jak dawniej do nich, zapuka do drzwi i poprosi o mleko...

Jolanta Balcerak: Kiedy teraz zapytamy naszą rodzinę, jak wspominają Henryka Dobrzańskiego po 40 latach, słyszymy różne opinie. Starsi mówią, że nie był potrzebny, może by nie zginęło tylu mężczyzn i nie spalono pobliskich wiosek. Drudzy ludzie chwalą go za to, co zrobił dla mieszkańców. Mojej rodziny opinia? Jest pochwałą dla tych ludzi, co walczyli o pokój naszego narodu. 

Małgorzata Bielecka: Mieszkańcy ziemi kieleckie dali by wszystko, aby umożliwić "Hubalczykom" walkę z wrogiem. W marcu 1940 roku "Hubalczycy" zorganizowali zasadzkę na hitlerowców zbliżających się do wsi Chlewiska i Skłoby. W bitwie jaka rozegrała się tutaj "Hubalczycy" odnieśli zwycięstwo. Mieszkańcy tych wsi tak jak i partyzanci cieszyli się zwycięstwem. Niemcy, chcąc pomścić krzywdy, które wyrządził im oddział "Hubala" ogłosili w niektórych miejscowościach sran wyjątkowy. 
Wiadomości o tym dotarły do wsi. Nocą mężczyźni zaczęli kopać kryjówki w stodołach i oborach, aby w momencie nadejście nieprzyjaciela zniknąć mu z oczu. Najgroźniejsze niebezpieczeństwo zawisło nad mieszkańcami tych wsi, które żywiły i strzegły oddziału "Hubala" jak własnych synów. (...)
Mężczyźni nie nocowali w domach. Minął tydzień, w okolicy nic się nie działo i chłopi ze wsi Skłoby postanowili zostać w swoich domach. Cisza, która panowała zawiodła. Nadeszła noc z 10 na 11 kwietnia 1940 roku. Noc była cicha i bezgwiaździsta. W tę właśnie noc nad wsią Skłoby zawisło niebezpieczeństwo. Wieś jeszcze była pogrążona w głębokim śnie, tylko z kilku kominów dym wzbijał się do góry. Oznaczało to, że  kobiety krzątają się po izbach. Co chwilę wyglądały na drogę, czy nie zbliża się nieprzyjaciel, ale mimo to nie usłyszały, kiedy hitlerowcy zbliżyli się do wsi, nie słyszeli ich także chłopi,którzy stali na warcie, nie zaszczekał nawet pies. Wszystko rozegrało się w ciągu kilku minut. Hitlerowcy wtargnęli do wszystkich zagród jednocześnie.
Wszystkich mężczyzn, i tych, którzy byli w domach, i tych, którzy pochowali się, pobili do nieprzytomności,  a potem rozstrzelali w miejscowości Rzuców.
Zaginęło wtedy dwustu szesnastu mężczyzn. Niemcy zanim dokonali tego morderstwa, poszeregowali mężczyzn. Dorosłych i młodzież powyżej czternastu lat postawiono po prawej stronie, a dzieci po lewej. Ale mimo to dzieci chwyciły za ojcowskie palta i nawet bite kolbami nie chciały odejść.
 Kobiety przez trzy dni wyciągały z rowów swoich najbliższych. Przejeżdżający Niemcy bili płaczące kobiety i kazali z powrotem zakopać ciała. (...)
Major Dobrzański zginął pod Anielinem 30 kwietnia 1940 roku. Grobu nie odnaleziono.

Krzysztof Gębski: Henryk Dobrzański ur. 1896 r. był wnukiem powstańca z 1863 r. Był słynnym jeźdźcem, zdobywcą licznych nagród na międzynarodowych zawodach hippicznych. Po klęsce wrześniowej major nie pogodził się z przegraną, nie zdjął munduru... Od października 1939 roku dowodzi oddziałem Wydzielonym Wojska Polskiego. Przyjął pseudonim "Hubal". Podjął walkę partyzancką. Hubalczycy stali się symbolem, a ich śmiałe akcje, brawurowe potyczki, były ważnym czynnikiem mobilizującym ludność do konspiracyjnej walki. 30 marca 1940 roku Hubalczycy stoczyli zwycięski bój pod Huciskiem, paląc niemieckie samochody. Major współpracował z księdzem proboszczem Ptaszyńskim. W Ruskim Brodzie, w kościele parafialnym na wieży Hubalczycy przechowywali broń, a także na cmentarzu w grobowcu. W wioskach, w których kwaterowali lub koło których toczyli boje, Niemcy wymordowali setki mieszkańców, a ich domy płonęły. (...) Nieustępliwego, bohaterskiego majora otoczyła legenda. Hubalczycy podobnie jak żołnierze Westerplatte zasłużyli na rzetelną, sprawiedliwą ocenę...

Ewa Adamczyk: Henryk Dobrzański zginął pod Anielinem 30 kwietnia 1940 roku. Grobu nie odnaleziono. Mimo, że Hubal już nie żyje 40 lat, to i tak jest wśród nas. Pamięć o nim nie zaginęła, ale żyje wśród mieszkańców Huciska. Henryka Dobrzańskiego starsi ludzie znali i opowiadają swym wnukom i dzieciom o jego walce. 

Zamieszczone cytaty pochodzą z artykułu Z. Nosala, Pamięć, "Przemiany", nr 4, 1980, s. 6-7. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz