niedziela, 5 listopada 2017

Brawurowa hipoteza, czyli gdzie spoczywa Hubal? (cz. 3)

Inowłódz - kościółek i cmentarz,
na którym ma być pochowany Hubal.
(Część drugą znajdzie czytelnik tutaj)

W tym miejscu musi się pojawić pytanie, skąd polski duchowny wiedział, gdzie Niemcy złożyli ciało Henryka Dobrzańskiego. Autor książki rozważa dwie możliwości. Albo ktoś z mieszkańców pobliskich wiosek doniósł o tym proboszczowi, albo.... zrobili to sami Niemcy. W tym miejscu mamy do czynienia z najbardziej brawurową częścią hipotezy Dariusza Szymanowskiego. Twierdzi on bowiem, że Niemcy, rezygnując z "publicznego" pochówku Hubala na cmentarzu w Tomaszowie, wykonali jednocześnie "rycerski gest" i ciało zabitego po prostu podrzucili Polakom. To dlatego mieli  go pochować poza terenem tomaszowskich koszar (większa "dostępność") i oznaczyć mogiłę charakterystycznym napisem. Rzeczywiście, opatrzenie bezimiennego grobu taką oddającą cześć tabliczką, jest nieco dziwne, bo niepotrzebnie zwraca na niego uwagę. Z drugiej jednak strony, brzmi to wszystko dosyć nieprawdopodobnie. Motorem tego szlachetnego uczynku miał być, według autora książki, generał Kurt von Gienanth, który sam będąc kawalerzystą, żywił szacunek dla pokonanego majora na siwym koniu. Trudno dziś po latach zgadywać, co naprawdę czuł generał Gienanth. Myślę jednak że musimy być ostrożni z imputowaniem Niemcom szacunku dla Hubala. To dla nas był on bohaterem. Dla nich był przede wszystkim problemem do zlikwidowania, zwykłym bandytą, który zakłóca im spokój na tyłach frontu. Warto też wziąć po uwagę, że generał Gienanth przejął dowodzenie dopiero 1 maja. Wydaje się, że w pierwszym dniu objęcia stanowiska, nowomianowany ma na głowie mnóstwo innych spraw, ważniejszych niż organizowanie pogrzebów polskim bohaterom, a tym bardziej zawiadamianie miejscowych księży, gdzie będą oni pochowani.
Dariusz Szymanowski podkreśla, że ksiądz Kowalski był osobą, mogącą cieszyć się poważaniem wśród Niemców. Na dowód tego przytacza historię, wg której osobista interwencja proboszcza u gen. Blaskowitza uratowała kościelny dzwon przed przetopieniem w niemieckich hutach. Duchowny miał również odprawiać msze dla stacjonujących w pobliżu żołnierzy Wehrmachtu, pozostając jednocześnie w kontaktach z miejscowym podziemiem. W kwietniu 1940 roku ksiądz Kowalski został mianowany również delegatem komisji ds. opieki nad grobami żołnierzy polskich poległych we wrześniu 1939 roku. To właśnie te względy miały zadecydować o tym, że generał Gienanth zdecydował się dyskretnie zawiadomić inowłodzkiego proboszcza o miejscu pochowania Hubala. Taką sugestię wysuwa Szymanowski na stronie 78-ej swojej książki. Niemiec zobowiązał księdza do tajemnicy, przymykając oko na udaną próbę "wykradzenia" ciała i przewiezienia go do Inowłodza, do grobowca rodzinnego Kowalskich. No cóż, nie potrafię udowodnić, że tak nie było, ale aż się prosi, aby całą tę hipotezę skontrować jednym pytaniem: jeśli generał Gienanth objął stanowisko dopiero 1 maja, to skąd niby wiedział, że ksiądz Kowalski jest właśnie tą osobą, której mógł powierzyć ciało Majora? Skąd miał wiedzieć o jego pozycji i funkcji? 
Zresztą, niezależnie od tego, jak dobrze generał orientował się w miejscowych stosunkach, koncepcja "podrzucenia" ciała Hubala Polakom jest dla mnie mocno naciągana. Można było przecież zrobić to na wiele innych sposobów, prostszych niż takie podchody w lesie.
W całej tej układance, brakuje też niestety relacji jednej z najważniejszych osób - samego księdza Kowalskiego. Nie są nam znane żadne zapisku czy wspomnienia, w których potwierdzałby, że chował tak ważną osobę jak Major. Pewne wątpliwości budzi także powojenne zachowanie proboszcza, jak również rodziny Kowalskich, która użyczyła Hubalowi miejsca w swoim grobowcu. Inowłodzki proboszcz zmarł w połowie lat siedemdziesiątych. Co prawda, swoją nadpilicką parafię opuścił już w roku 1949, oznacza to jednak, że od zakończenia wojny miał cztery lata na to, by odnaleźć rodzinę Majora. Nawet jeśli wobec nowej, komunistycznej władzy, bał się nagłaśniać sprawę publicznie, myślę, że mógł użyć różnych kościelnych dróg, aby po cichu odszukać siostrę Dobrzańskiego, która jako ambasadorowa przebywała w Watykanie (!), jego matkę albo byłą żonę z córką. Ba, będąc już kapłanem w innej parafii, mógł przecież "trzymać rękę na pulsie" i śledzić stosunek władz do Hubala. W mediach wielokrotnie nagłaśniano poszukiwania mogiły Majora, w ramach ogólnopolskiej akcji włączyli się w nią nawet harcerze, dlaczego wówczas ksiądz Kowalski nie ujawnił swojej tajemnicy?
Podobne pytanie można skierować zresztą do całej rodziny Kowalskich. Przygotowując swoją książkę, Dariusz Szymanowski przeprowadził wywiad z Władysławem Kowalskim, synem człowieka, który chować miał Hubala w rodzinnym grobowcu. Kowalski zaczął rozmowę słowami: "Czekałem na pana od 1949 roku!". Dlaczego? Dlaczego czekał aż tyle? Przecież o podejmowanych raz po raz próbach odszukania mogiły Majora na pewno było głośno również w niewielkim Inowłodzu. Czy miał na to wpływ fakt, który dla mnie jest lekko podszyty skandalem. Gdy w 1949 roku zmarła Rozalia Kowalska, ciało oficera usunięto z grobowca i przeniesiono pod cmentarny płot. Przy całym tym powtórnym "pochówku" był obecny też ksiądz Kowalski, świadomy, kim jest ten człowiek dla polskiej historii. A jednak dopuszczono do tego, by ciało bohatera spoczęło w nieoznakowanym dole pod płotem i tam przeleżało kolejnych kilkadziesiąt lat! Dlaczego? Nie potrafię znaleźć odpowiedzi na to pytanie. 
Nie będę ukrywać, że hipotezy Dariusza Szymanowskiego wzbudziły we mnie więcej wątpliwości i pytań, niż odpowiedzi. Oczywiście, przedstawiony przez niego scenariusz wydarzeń nie jest niemożliwy, ale wydaje się bardzo mało prawdopodobny. Zwłaszcza w części, w której Niemcy "podrzucają" ciało Hubala Polakom. Na tę chwilę jednak nie pozostaje chyba nic innego, jak czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Być może pojawią się nowe relacje czy wreszcie dokumenty, które rzucą więcej światła na tę sprawę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz