poniedziałek, 17 grudnia 2018

Hubal w Warszawie

Ryszard Filipski jako mjr Dobrzański podczas spotkania
z gen. Karaszewiczem-Tokarzewskim.
Kadr z filmu "Hubal" (1973 r.),
zbiory Filmoteki Narodowej
W historii Oddziału Wydzielonego WP nie brak epizodów, które choć niewielkie, zdążyły już obrosnąć mitami. Przykładem może być tu, opisywane już na blogu,  starcie pod Wolą Chodkowską, czy wyjazd majora Dobrzańskiego do Warszawy, na rozmowy z dowódcą głównym Służby Zwycięstwu Polski. Do spotkania z generałem Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim (ps. "Torwid") doszło 18 grudnia 1939 roku.  W literaturze przedmiotu wciąż pokutuje błędna i krzywdząca informacja, że Hubal do okupowanej stolicy pojechał w mundurze, budząc popłoch wśród konspiratorów i narażając na śmierć nie tylko siebie, ale też innych. Podobnego rodzaju brednie można również przeczytać w wydanej kilka lat temu powieści o Hubalu, która zamiast hołdem dla Majora stała się miejscami wręcz paszkwilem na niego. Dlatego w przededniu rocznicy tamtych wydarzeń warto przyjrzeć się, jak w rzeczywistości wyglądał wyjazd majora Dobrzańskiego do Warszawy. 

 Geneza wyjazdu
Wbrew obiegowej opinii, Hubal nie należał do przeciwników konspiracji jako formy walki z wrogiem. Przeciwnie, już w październiku 1939 r. zaczął tworzyć własną strukturę podziemną o nazwie Okręg Bojowy Kielce (więcej na temat OBK pisałam w artykule na portalu Historykon.pl). Mniej więcej w tamtym czasie zaczął szukać też kontaktu z działającymi w Kielcach organizacjami podziemnymi, w tym z rodzącą się dopiero Służbą Zwycięstwu Polski. W połowie miesiąca do Kielc pojechał por. Feliks Karpiński (ps. "Korab"), zaś na początku listopada udał się tam sam Major. Podczas rozmowy z p. o. komendanta okręgu SZP płk. Franciszkiem Faixem, padła propozycja podporządkowania oddziału organizacji, na co Dobrzański nie chciał się zgodzić. Obaj oficerowie nie doszli do porozumienia, stąd Hubal zdecydował się szukać poparcia dla swojej koncepcji na najwyższym szczeblu.

Jesionka i okulary zamiast munduru
Hubal na ulicy okupowanej Warszawy.
Kadr z filmu "Hubal" (1973 r.),
zbiory Filmoteki Narodowej.
W przygotowaniach do wyjazdu wydatnie pomógł wierny współpracownik oddziału, leśniczy Eugeniusz Wróblewski z leśniczówki Dęba. To on udał się najpierw do stolicy, gdzie nawiązał kontakt z Dowództwem Głównym SZP i uzyskał zgodę na spotkanie Hubala z generałem Tokarzewskim. Major zjawił się w leśniczówce Wróblewskiego w towarzystwie kpt. Macieja Kalenkiewicza (ps. "Kotwicz") i plutonowego Józefa Alickiego, który ich ubezpieczał. Ten ostatni uczestniczył też w ukryciu Hubalowego munduru - schowano go do worka i zakopano głęboko w sianie.  Leśniczy wystarał się również o dokumenty dla Majora, na nazwisko Czesława Chrząstowskiego. Chrząstowski był pracownikiem nadleśnictwa, więc w razie kontroli lub jakiejś wpadki, Niemcy mogli łatwo sprawdzić, że taka osoba istnieje i została wysłana do Warszawy w sprawach służbowych. Oficjalnym powodem delegacji miały być naboje myśliwskie.
Na potrzeby wyjazdu Dobrzański kupił cywilne ubranie - elegancką jesionkę, brązowe buty, kapelusz, a nawet okulary z zerowymi szkłami.  By maksymalnie zmienić wygląd zewnętrzny zdecydował się podciąć brodę, z czym wiązało się pewne zabawne wydarzenie. Zanotował je kapitan Kalenkiewicz w krótkim szkicu "Z walk partyzanckich w Świętokrzyskiem na wiosnę 1940 r.", spisanym już w trakcie pobytu w Wielkiej Brytanii: Major Hubal przebrany po cywilnemu golił brodę u cyrulika w Opocznie. Śmiech go rozpierał. We fryzjerni czekało kilku żołnierzy niemieckich rozmawiając żywo. Jeden z nich informował przejętych kolegów, że "die verfluchten polnischen Partisanten sind wieder im Walde" ["przeklęci polscy partyzanci znów są w lesie" - E.P.]. Kalenkiewicz lubił wykorzystywać swój niewątpliwy talent pisarski do mieszania własnych wspomnień z oddziału i fikcji literackiej, jednak w tym przypadku możemy mu zaufać. Podobną relację przekazał bowiem Zygmuntowi Kosztyle Józef Alicki na początku lat osiemdziesiątych. Według niego zdanie wypowiedziane przez Niemca brzmiało: Znów się ta piekielna partyzantka pokazała i znów nie dadzą spokoju.

W okupowanej stolicy
Po przyjeździe do Warszawy Hubal zatrzymał się najpierw u teściowej kapitana Kalenkiewicza, Natalii Erdmanowej, mieszkającej na rogu Asnyka i Niemcewicza. Nieco później przeniósł się na jakiś czas na ulicę Różaną, do Walerii Bereśniewicz - siostry kpt. Jana Górskiego, bliskiego przyjaciela "Kotwicza". W oczekiwaniu na kontakt z generałem Tokarzewskim, Major odwiedzał niektórych przyjaciół, sprawdzając, czy potrafią rozpoznać go w nowej charakteryzacji. Jedną z takich osób był Adam Papée, brat szwagra Hubala. Dzwonek do drzwi na ulicy Polnej i przede mną stoi jakiś brodaty cywil z palcem na ustach. Upłynęła dobra chwila, nim poznałem Henia Dobrzańskiego. On – zawsze świetnie ubrany, ogolony, a tu – jakaś mizerna figura, obrośnięty, brodaty. [...] -  Nie poznałeś mnie w pierwszej chwili, to i dobrze. [...] Nie chciałem telefonować, upewniłem się w spisie lokatorów, że jesteś. Mam mało czasu, chcę z tobą pomówić i wieję. Widzimy więc, że Dobrzański doskonale potrafił dostosować się do okupacyjnych realiów, próbując maksymalnie zredukować ryzyko wpadki i zdemaskowania. W krótkiej rozmowie Major wypytywał o nastroje wśród Polaków i wyjaśniał powody swojej działalności. Prosił też Papée o skontaktowanie się z matką, Marią Dobrzańską, mieszkającą w Krakowie, by zorganizowała zbiórkę bielizny i lekarstw. Ja też jej pomogę - dodał.
Major widział się także z Marią hr. Łubieńską, swoją kuzynką i młodzieńczą miłością. Zjawił się niespodziewanie, pod wieczór, był  [...] tajemniczy i skupiony. Nie chciał mi powiedzieć, gdzie przebywa i co robi - wspominała Łubieńska. Ona również zapamiętała, że Dobrzański był po cywilnemu.     

"Będziecie potrzebni na wiosnę"
Do spotkania z dowódcą głównym SZP doszło 18 grudnia 1939 roku, w budynku przy ulicy Kieleckiej 8. W trakcie rozmowy Major przedstawił "Torwidowi" dotychczasową działalność oddziału, zamierzenia związane z rozbudową Okręgu Bojowego Kielce oraz plany na czas alianckiej ofensywy na zachodzie. Generał docenił postawę Hubalczyków, przyznając awanse, odznaczenia bojowe i środki finansowe. Na ręce Dobrzańskiego złożył także podziękowania za wierność żołnierską, polecił również szkolenie i rozbudowywanie kadr, gromadzenie broni i powstrzymanie się od działalności zaczepnej w stosunku do Wehrmachtu. (Warto przypomnieć, że taktykę unikania wszelkich starć z okupantem Hubal stosował właściwie od początku istnienia oddziału - o czym pisałam we wpisie Czy Hubal bił Niemca?).
Początkowo Tokarzewski zaproponował Majorowi objęcie stanowiska komendanta okręgu SZP w Kielcach. Hubal odmówił jednak, nie chcąc rozstać się z oddziałem. Chciał, abym objął funkcję komendanta na okręg kielecki, ale mimo że już dużo tam zorganizowałem, nie chcę tej pracy, bo musiałbym odejść z oddziału, a ja chcę się bić  - wyznał potem Adamowi Papée. Ostatecznie przystał na kompromis i przyjął funkcję zastępcy komendanta kieleckiego okręgu, nie rezygnując jednak z dowodzenia OWWP. Ustalono również, że OBK zostanie wcielony w struktury miejscowej SZP. Na koniec spotkania generał zapewnił Hubala: "Będziecie mi potrzebni na wiosnę".
Niestety, porozumienie osiągnięte na najwyższym szczeblu, nie przełożyło się na relacje majora Dobrzańskiego z kielecką SZP. Ten ostatni wyjechał ze stolicy 20 grudnia i udał się do Kielc, gdzie przekazał komendzie okręgu placówki OBK oraz adresy i nazwiska kierujących nimi dowódców. Sprawnie zorganizowaną siatkę konspiracyjną przyjęto z otwartymi ramionami, jednak samego Majora naciskano, by oddział rozwiązał. Zniesmaczony Hubal powrócił do swoich żołnierzy prawdopodobnie 23 grudnia.

Bibliografia:
Archiwum Muzeum Wojska w Białymstoku, Dokumenty i Materiały, Relacja Józefa Alickiego, sygn. III/2/4. 
Archiwum Muzeum Wojska w Białymstoku, Dokumenty i Materiały, Maciej Kalenkiewicz,  Z walk partyzanckich w Świetokrzyskiem na wiosnę 1940 r., sygn. III/3/2.
Erdman J., Droga do Ostrej Bramy, Warszawa 1990.
Kosztyła Z., Oddział Wydzielony Wojska Polskiego majora "Hubala", Warszawa 1987.
Lombarski J., Opowieść o Hubalu (cz. 10),  "Tygodnik Opoczyński" z dn. 30.03.2018, s. 21. 
Papée A., Na białą broń, Warszawa 1987.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz