sobota, 30 grudnia 2017

Hubalczycy i msza w Poświętnem

Oddział Hubala podczas mszy w bazylice.
Fotos z filmu "Hubal"
Barokowa bazylika jest pełna ludzi. Na chórze młoda dziewczyna w chuście drżącym głosem śpiewa "Lulajże Jezuniu". Nagle na dole robi się jakiś ruch, zamieszanie. Coś się wyraźnie dzieje. Ludzie odwracają się, przeciskają, aby zrobić miejsce. Śpiew powoli gaśnie i w zapadłej ciszy słychać miarowe kroki.  Ktoś zaczyna chlipać, organista intonuje "Boże, coś Polskę", a do ołtarza w kolumnie trójkowej zbliża się kilkudziesięciu polskich żołnierzy. Jest zima 1940 roku, na nabożeństwo w Poświętnem przybył Oddział Wydzielony Wojska Polskiego...
Chyba każdy, kto oglądał film "Hubal", kojarzy tę scenę. Należy ona niewątpliwie do najbardziej wzruszających. Być może dlatego, że nie ma w niej ani grama fantazji reżysera. Jest autentyczna.

czwartek, 21 grudnia 2017

Nie taki znowu szalony Major

Plakat Wiesława Śniadeckiego, promujący film "Hubal".
Przygotowując dzisiejszy wpis, nie miałam wątpliwości, że należy uzupełnić go plakatem Wiesława Śniadeckiego, promującym słynny film Bohdana Poręby. Ten pełen ekspresji rysunek ilustruje wyobrażenie, jakie często jeszcze mamy o Hubalu. Oto z uniesioną szablą, na rozhukanym koniu, na czele garstki ułanów rzuca się na całą potęgę wroga. Jednym słowem - Szalony Major.
Nie lubię tego określenia. Sugeruje ono, że walka Hubala była straceńcza, a decyzje dalekie rozsądkowi. Tym czasem Dobrzańskiemu nie chodziło przecież o to, żeby widowiskowo dać się zabić, ale by Polska odzyskała niepodległość. Zresztą, czy wypada nam dzisiaj operować niemieckim określeniem?
Tak, właśnie tak. Tego określenia pierwsi użyli Niemcy. Być może pobrzmiewała w tym nawet nutka tajonego podziwu. Za to po wojnie podchwyciła je komunistyczna propaganda, bez pardonu dyskredytując powrześniową działalność Hubala i budując wokół niego mit szalonego dowódcy. 
U podstaw tego mitu legły trzy główne zarzuty, którym chciałabym się przyjrzeć po kolei.

środa, 29 listopada 2017

Hubal's boys czyli "relacja" M. Kalenkiewicza - cz. 2

Maciej Kalenkiewicz
(Część pierwsza)

Kluczowe znaczenie chronologii

Kontynuując rozważania o nowelce Hubalczycy Macieja Kalenkiewicza,  nie można na boku pozostawić chronologii tego utworu. Akcja zawiązuje się jesienią dynamicznym opisem starcia w Cisowniku, w skutek którego oddział stracił prawie wszystkie konie. Jednak gros wydarzeń utrwalonych przez "Kotwicza" rozgrywa się wiosną 1940 roku. Jest to okoliczność o tyle ważna, że samego autora nie było już wtedy wśród Hubalowych żołnierzy. W grudniu 1939 r. opuścił okupowany kraj i przedostał się do polskiego wojska formowanego we Francji. Nie można więc mówić w tym wypadku o "relacji świadka".
Gdy zasiadał do pisania swoich Hubalczyków, dalsze losy kolegów znał m.in. z listów ppor. Zygmunta Morawskiego "Bema". Tego ostatniego często jednak ponosiła fantazja, wiele faktów przekręcał, a inne całkowicie zmyślał. Tak było w przypadku rzekomej walki nad ciałem Majora, o które walczono dopóki odział nie "został odrzucony". 
Jest to zatem wątpliwe źródło, a przy tym wydaje się, że sam Kalenkiewicz korzystał z niego wybiórczo. Za przykład wystarczy opisana przez "Bema" demobilizacja oddziału w Gałkach, w marcu 1940 roku. Rozgoryczony, wspominał o odejściu niemal wszystkich oficerów, w tym Józefa Grabińskiego ("Pomian") i Józefa Karpińskiego ("Korab"), które najmocniej dotknęło Majora. Tymczasem "Kotwicz", pisząc o działalności Hubalczyków wiosną, nadal umieszcza ich jako głównych bohaterów swojego opowiadania.
To kolejny argument za tym, że mamy tu do czynienia nie z relacją, ale umiejętnym pomieszaniem osobistych przeżyć autora i literackiej fikcji.

czwartek, 9 listopada 2017

Hubal's boys czyli "relacja" M. Kalenkiewicza

Anglojęzyczna wersja "Skrzydeł" z nowelą
M. Kalenkiewicza (1944 r.).
Pierwszeństwo w odkryciu tematu Hubala przypisuje się zazwyczaj Melchiorowi Wańkowiczowi. Jego literacki reportaż pt. Hubalczycy ukazał się na łamach krajowych "Kierunków" w połowie lat pięćdziesiątych. W rzeczywistości jednak pierwszym, który Hubala wprowadził do literatury był kapitan (by posłużyć się stopniem z okresu służby w oddziale) Maciej Kalenkiewicz ps. "Kotwicz".  Jego spisana w Londynie nowelka Hubalczycy została opublikowana po raz pierwszy w 1941 r. na Bliskim Wschodzie w polskim czasopiśmie "Nasze Drogi". Być może właśnie tą drogą wpadła w ręce Wańkowicza, który zachwycony nośnym tematem, zapożyczył z niej nie tylko tytuł, ale też obszerne fragmenty (o tym, jak daleko sięgały te "inspiracje" pisałam szerzej w artykule "Hubalczycy" i plagiat Wańkowicza).
Wydawać by się mogło, że spisane na gorąco przeżycia "Kotwicza" stanowić będą dla dzisiejszych historyków bezcenne źródło informacji o historii Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Tym bardziej, że kapitan pełnił funkcję zastępcy Majora i należał do jego najbardziej zaufanych ludzi. Tymczasem nawet pobieżne zapoznanie się z tekstem Hubalczyków pozwala stwierdzić, że nie jest to właściwie relacja z wydarzeń, a raczej opowiadanie, luźno tylko inspirowane pobytem Kalenkiewicza w Oddziale. 

niedziela, 5 listopada 2017

Brawurowa hipoteza, czyli gdzie spoczywa Hubal? (cz. 3)

Inowłódz - kościółek i cmentarz,
na którym ma być pochowany Hubal.
(Część drugą znajdzie czytelnik tutaj)

W tym miejscu musi się pojawić pytanie, skąd polski duchowny wiedział, gdzie Niemcy złożyli ciało Henryka Dobrzańskiego. Autor książki rozważa dwie możliwości. Albo ktoś z mieszkańców pobliskich wiosek doniósł o tym proboszczowi, albo.... zrobili to sami Niemcy. W tym miejscu mamy do czynienia z najbardziej brawurową częścią hipotezy Dariusza Szymanowskiego. Twierdzi on bowiem, że Niemcy, rezygnując z "publicznego" pochówku Hubala na cmentarzu w Tomaszowie, wykonali jednocześnie "rycerski gest" i ciało zabitego po prostu podrzucili Polakom. To dlatego mieli  go pochować poza terenem tomaszowskich koszar (większa "dostępność") i oznaczyć mogiłę charakterystycznym napisem. Rzeczywiście, opatrzenie bezimiennego grobu taką oddającą cześć tabliczką, jest nieco dziwne, bo niepotrzebnie zwraca na niego uwagę. Z drugiej jednak strony, brzmi to wszystko dosyć nieprawdopodobnie. Motorem tego szlachetnego uczynku miał być, według autora książki, generał Kurt von Gienanth, który sam będąc kawalerzystą, żywił szacunek dla pokonanego majora na siwym koniu. Trudno dziś po latach zgadywać, co naprawdę czuł generał Gienanth. Myślę jednak że musimy być ostrożni z imputowaniem Niemcom szacunku dla Hubala. To dla nas był on bohaterem. Dla nich był przede wszystkim problemem do zlikwidowania, zwykłym bandytą, który zakłóca im spokój na tyłach frontu. Warto też wziąć po uwagę, że generał Gienanth przejął dowodzenie dopiero 1 maja. Wydaje się, że w pierwszym dniu objęcia stanowiska, nowomianowany ma na głowie mnóstwo innych spraw, ważniejszych niż organizowanie pogrzebów polskim bohaterom, a tym bardziej zawiadamianie miejscowych księży, gdzie będą oni pochowani.

Brawurowa hipoteza, czyli gdzie spoczywa Hubal? (cz. 2)

W niniejszym wpisie będę kontynuować rozważania nad książką Dariusza Szymanowskiego "Gdzie spoczywa Hubal"? Ich poprzednią część, łącznie ze streszczeniem formułowanej przez autora hipotezy, znaleźć można pod tym linkiem. Zanim jednak pochylę się nad nią uważniej, chciałam zwrócić uwagę na pewien zasadniczy problem, który dotyczy większości koncepcji odnośnie pochówku Hubala, formułowanych w ostatnich latach. Opierają się one bowiem przede wszystkim na relacjach ludzi. Często nie są to świadkowie tamtych wydarzeń, a jedynie ich krewni lub znajomi, którzy głos zabierają wtedy, gdy nie ma już komu potwierdzić ich słów. Poza materiałem fotograficznym, na chwilę obecną nie dysponujemy żadnym materiałem źródłowym, żadnymi materiałami wytworzonymi przez stronę niemiecką. A one przecież miałyby w tym przypadku wagę rozstrzygającą. 
Właściwie już na początku lektury spotkało mnie rozczarowanie. Szymanowski przytacza zeznania czy też wspomnienia różnych osób, zawsze są to jednak cytaty pasujące mu do koncepcji. Oczywiście, ma prawo tak robić, chce przecież przekonać czytelników o słuszności swoich założeń. Z drugiej jednak strony, będąc mniej zorientowanym w Hubalowej tematyce, można odnieść mylne wrażenie, że relacje te, od zawsze dostępne, długo czekały na kogoś, kto je po prostu poskłada razem. Że nikt dotąd na to nie wpadł, a rozwiązanie tej zagadki jest właściwie proste i przez lata leżało na wyciągnięcie ręki. A przecież wersji o miejscu pochówku Hubala przez lata pojawiało się wiele. Niektórzy twierdzili, że ciało zostało odnalezione - czy to na terenie tomaszowskiej jednostki, czy to na pobliskim cmentarzu - i przeniesione gdzieś indziej. Pisałam już o tym zresztą wcześniej. Oczywiście, wszystkie one są potwierdzone jedynie przekazem słownym, jednak myślę, że uczciwiej byłoby choćby tylko zasugerować czytelnikowi ich istnienie. 

środa, 18 października 2017

Brawurowa hipoteza, czyli gdzie spoczywa Hubal? (cz. 1)



Książka Gdzie spoczywa Hubal? Dariusza Szymanowskiego jest najnowszą i jak dotąd jedyną pozycją poświęconą w całości poszukiwaniom grobu majora Henryka Dobrzańskiego - Hubala.  Czy ta niewielka książeczka ma szansę zrewolucjonizować naszą wiedzę o miejscu spoczynku doczesnych szczątków Majora? Zebrane przez autora materiały doprowadziły go do wniosku, że Hubal został ekshumowany z pierwotnego miejsca pochówku i obecnie spoczywa na cmentarzu w Inowłodzu. 
Cóż, nie da się ukryć, że po niedzielnej audycji radia TOK FM (do wysłuchania tutaj), ustalenia Dariusza Szymanowskiego bledną nieco i tracą na wiarygodności. Rozmówcą Przemysława Iwańczyka był wnuk Hubala, Henryk Sobierajski. Zagadnięty o wątek inowłodzki, wypowiedział się jednoznacznie, że odnalezione na tamtejszym cmentarzu szczątki mężczyzny nie należą do majora Dobrzańskiego, co potwierdzić miał negatywny wynik badań DNA. Podkreślił również, że hipoteza o pochowaniu tam Hubala nie jest dalej rozpatrywana i – powołując się na odnalezione dokumenty filmowe strony niemieckiej – jako bardziej prawdopodobne miejsce spoczynku dziadka wskazał okolice dawnego pałacyku prezydenckiego w Spale. 

niedziela, 3 września 2017

Hubal w szkolnej ławie

Henio Dobrzański w drugim roku
nauki w II Szkole Realnej
w Krakowie
Dwa dni temu, 1 września, obchodziliśmy smutną rocznicę wybuchu II wojny światowej. Wojny, którą Polacy z kretesem przegrali. To bolesna prawda i jedynym pocieszeniem może być liczba wspaniałych bohaterów, jakich ta wojna nam dała. Jednym z nich był oczywiście major Henryk Dobrzański. To jego działania po Wrześniu 1939 zapewniły mu trwałe miejsce w naszej historii.  Z tej racji, być może bardziej wskazanym byłby wpis tematyczny, poświęcony losom majora na samym początku wojny. Lecz przecież 1 września to nie tylko dzień, w którym rozpętało się piekło wojny światowej. To również początek roku szkolnego.  Dlatego też, może nieco zaskakująco, chciałam poświęcić kilka słów edukacji młodego Henia. 

Uzdolniony, choć lekceważący szkolne przepisy.

Naukę rozpoczął jeszcze w Jaśle, w Miejskiej Szkole Ludowej. Już po przeprowadzce rodziny Dobrzańskich do Krakowa, w 1907 roku, stał się uczniem klasy Ia w II Wyższej Szkole Realnej. Edukację w tej placówce kontynuował do roku 1910. Nie posiadam dokładnych ocen Henia z tamtych lat, jednak wygląda na to, że w tamtym okresie uczył się jeszcze całkiem dobrze. Co prawda, w szkolnych sprawozdaniach jego nazwisko nigdy nie zostało wytłuszczone na czele listy uczniów, jak to przysługiwało prymusom, jednak figurowało w gronie uczniów ze stopniem pierwszym lub "uzdolnionych", czyli zaraz po prymusach.  Nie wiadomo, jak na noty te wpływało zachowanie, szkolne sprawozdania milczą bowiem na ten temat. Wiadomo jednak skądinąd, że w roku szkolnym 1909/1910 pani Dobrzańska zdecydowała się zapisać syna do internatu ojców zmartwychwstańców. Być może liczyła, że księżulom uda się jakoś poskromić coraz bardziej łobuzującego syna. 

środa, 23 sierpnia 2017

Ślady prowadzą na cmentarz

Kwatera poległych w 1939
przy ul. Smutnej,
Tomaszów Mazowiecki, VIII 2017
Grób znajdował się w lesie pod Tomaszowem.
 
Kończąc poprzedni wpis pisałam, że hipoteza o pochowaniu majora Hubala na tomaszowskim
cmentarzu brzmi dla mnie nie tylko wiarygodnie, ale również znajomo. I rzeczywiście, w numerze 14 ( 8 IV 1979) czasopisma "Ekran" pojawił się artykuł "Tam, gdzie pochowano Hubala" pióra Witolda Rutkiewicza. Stanowi on niejako komentarz do nakręconego w tamtym czasie filmu dokumentalnego "Tak bardzo bali się legendy o Nim...", którego twórcami są z kolei Lucyna Smolińska i Mieczysław Sroka.  Autorzy próbują odtworzyć ostatnie dni majora Hubala, docierając przy tym do miejsc i ludzi, którzy byli świadkami tamtych tragicznych wydarzeń. Spośród kilku relacji, które cytuje Rutkowski, największe zainteresowanie budzą słowa anonimowego mieszkańca Tomaszowa Mazowieckiego: 
To, co chcę opowiedzieć, brzmi nieprawdopodobnie, dlatego milczałem do tej pory. Milczałem również dlatego, że uczestnicy tych wydarzeń nie żyją. Nie miałem więc i nie mam żadnego świadka. 7 czy 8 maja 1940 roku dostaliśmy rozkaz odnalezienia grobu Hubala. 

czwartek, 27 lipca 2017

Hubal na tomaszowskim cmentarzu?

Cmentarz w sąsiedztwie tomaszowskich koszar,
kwiecień 2017.
W poprzednim artykule odniosłam się do hipotezy pochowania Hubala na cmentarzu w Inowłodzu. Cieszę się, że pod wpisem na facebookowym profilu Tropem Hubala  głos zabrało samo Stowarzyszenie Wizna 1939. Niestety, właściwie nie odniosło się do moich argumentów przeciwko inowłodzkiej hipotezie, obiecując jedynie dodatkowe szczegóły w planowanej na jesień książce Dariusza Szymanowskiego. Znaleźć się w niej mają relacje świadków, które rzucą jeszcze więcej (?) światła na tę wersję wydarzeń. No cóż, poczekamy, zobaczymy.
Tymczasem chciałam jeszcze pozostać przy temacie poszukiwań grobu Hubala. Jak wspominałam poprzednio, najłatwiej uwierzyć mi, że Niemcy pochowali majora gdzieś na terenie tomaszowskiej jednostki lub w jej pobliżu, oszczędzając tym sobie zbytniego zamieszania i udziału osób trzecich.  Podobną wersję wydarzeń przedstawił niedawno na łamach "Tomaszowskiego Informatora Tygodniowego" J. Pampuch. Ponieważ jako tygodnik lokalny, TIT nie ma zbyt wielu odbiorców, chciałam tutaj pokrótce przybliżyć te bardzo ciekawe ustalenia. 

poniedziałek, 3 lipca 2017

Domniemany grób Hubala w Inowłodzu

Jedno z ostatnich zdjęć majora Hubala, wykonane przez Niemców
prawdopodobnie w zagajniku pod Anielinem.
Fotokopia w zbiorach J. Lombarskiego.




W dzisiejszym wpisie chciałam poruszyć sprawę domniemanego pochówku majora Dobrzańskiego w Inowłodzu. Hipoteza o tym, że Hubal spoczywa w tej niewielkiej miejscowości koło Tomaszowa Mazowieckiego, pojawiała się już wiosną 2016 r. Wydawać by się więc mogło, że sprawa ta straciła nieco na swej aktualności. Niedawno jednak wśród moich facebookowych znajomych, zaczął krążyć odnośnik do artykułu w serwisie Polska The Times pod sensacyjnym tytułem: Inowłódz: Odnaleziono zwłoki majora Henryka Dobrzańskiego ps. "Hubal". Pojawił się on również na profilu Polish Youth Association - Patriae Fidelis, która opatrzyła go komentarzem: Kolejny Bohater odnaleziony - major Henryk Dobrzański ps. "Hubal". Powolutku znajdziemy wszystkich polskich Patriotów, którzy oddali swoje życie za wolną Ojczyznę. [...] Niech spoczywają w pokoju! Wpis ten błyskawicznie polubiło i udostępniło przeszło tysiąc osób i mało kto zadał sobie trud, żeby choć pobieżnie przeczytać artykuł, który wywołał taką falę entuzjazmu. Został on bowiem napisany właśnie w kwietniu 2016 r. i wyraźnie jest w nim mowa o domniemanym miejscu pochówku majora Hubala. Tylko domniemanym.

czwartek, 22 czerwca 2017

Z ziemi polskiej do włoskiej

Gdańska willa, w której u państwa Papée bywał
major Henryk Dobrzański

Willa jest naprawdę duża, rozparta na rogu dwóch spokojnych uliczek. Ze swoimi basztami może przypominać zamek.  Podobnej architektury, nieco może mniej przysadzistej, pełno można znaleźć w Sopocie (co zresztą sprawia, że wydaje się on jakby "bajkowy"). Ale akurat dom, o którym mowa, znajduje się w Gdańsku. Na rogu rogu dzisiejszej ulicy M. Skłodowskiej-Curie i J. Hoene-Wrońskiego, w bliskim sąsiedztwie cichego parczku czy też skweru, wśród innych mu podobnych budynków. Nie jest to miejsce, do którego trafia się, idąc szlakiem najważniejszych gdańskich zabytków. A jednak podążając Tropem Hubala, nie można przegapić tej willi. Tu bowiem w latach 1932-1936 bywał major Dobrzański, odwiedzając siostrę i szwagra. Leonia Papée pozostaje dzisiaj nieco w cieniu bohaterskiej postawy i śmierci brata. Podobnie jak on, była wielką patriotką, warto więc chociażby z tego względu skreślić o niej parę słów.

czwartek, 1 czerwca 2017

Hubal jest wśród nas. Uczniowie o majorze Dobrzańskim

Uczniowie Szkoły Podstawowej im. Hubalczyków w dniu
jej uroczystego otwarcia.
Fot. Archiwum Szkoły w Ruskim Brodzie
O Hubalu wypowiadają się historycy, znawcy tematu, pasjonaci, a czasem zupełni amatorzy. Zawsze jednak są to ludzie dorośli.
Dzisiaj, z okazji dnia dziecka, chciałabym oddać głos tym najmłodszym, którzy o majorze Dobrzańskim dowiadywali się siedząc w szkolnej ławce. A często też od rodziców czy dziadków, którzy mieli okazję widzieć oddział majora na własne oczy. Na początku lat osiemdziesiątych Zbigniew Nosal zebrał wypowiedzi uczniów szkoły podstawowej im. Hubalczyków w Ruskim Brodzie i opublikował w czasopiśmie „Przemiany”. Niewiele nowego wnoszą one do naszej wiedzy o działalności Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Ale są za to dowodem trwającej kolejne dekady pamięci o Hubalu – pamięci czasem bolesnej, czasem pełnej szacunku. 

wtorek, 23 maja 2017

III Ogólnopolski Rajd Pieszy "Major Hubal" - cz. 2

Dzisiejsze Gałki. Czy bardzo się różnią od tych
z lutego i marca 1940 r.?
Drugi dzień rajdu jest już prawdziwie wiosenny. Niebo, miejscami tylko oblepione chmurami, jest przyjemnie błękitne, wieje delikatny wiatr, a słońce świeci coraz mocniej. Jedziemy do Gałek, wsi, która odegrała szczególną rolę w historii Oddziału Wydzielonego WP. Hubalczycy stacjonowali tutaj prawie półtora miesiąca - od początku lutego do 13 marca 1940 r. To w Gałkach Major zdecydował się rozbudować swój oddział i zaczął przygotowywać go do działań zbrojnych na niemieckich tyłach. W krótkim czasie miał pod swoją komendą dwustu czterdziestu ludzi, zorganizowanych w 40-to konny szwadron i kompanię piechoty. Życie w Gałkach nabrało typowo koszarowego rytmu. Dzień rozpoczynał się pieśnią "Kiedy ranne wstają zorze". Potem żołnierze uczestniczyli w zajęciach z musztry, jazdy konnej, strzelania. Wyjeżdżali też na patrole, które gromadzić miały nie tylko informacje o ruchach nieprzyjaciela, ale także pozostawioną po Wrześniu broń, amunicję, siodła wojskowe oraz żywność, skupowaną od chłopów. Józefa Pluta z Gałek wspominała, że Hubal Dobry człek był, ludzi nie krzywdził, ni jednego jajka, kawałka chleba od chłopa nie chciał za darmo. Poza służbą, żołnierze mieli oczywiście czas wolny. Ochotnicy mogli zapisać się do chóru, który prowadził ppor. M. Szymański "Sęp", który codziennie ze swymi chłopcami śpiewał, aż chałupa trzeszczała. Do rozrywek należało też inscenizowanie scenek i skeczy z życia oddziału.

niedziela, 21 maja 2017

III Ogólnopolski Rajd Pieszy "Major Hubal" cz.1

Najwspanialszy był krzyk żurawi. Samych ptaków próżno szukać w powietrzu, ale były, na pewno
były. Ich wysoki, jakby rozpaczliwy, krzyk powtarzał się raz po raz, gasł na chwilę i potem wybuchał znowu. Właściwie te ich nawoływania były ostre i szybkie, chwilami cięły powietrze trochę tak, jak tnie je szabla. Towarzyszyły nam, kiedy ślizgając się na błotnistej ziemi powoli zagłębialiśmy się w las. Tam gdzie 30 marca 1940 roku oddział majora Hubala stoczył zwycięską walkę z Niemcami. Ale  zacznijmy od początku. 
W miniony weekend, 13 i 14 maja, odbył się III Ogólnopolski Rajd Pieszy "Major Hubal", którego organizatorem było Wojskowe Koło PTTK, działające przy 25. Brygadzie Kawalerii Powietrznej. Miałam niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w tym wydarzeniu i muszę przyznać, że było to naprawdę niesamowite przeżycie. Chociaż Hubalową tematyką zajmuję się już ładnych parę lat, właściwie nie miałam dotąd okazji zobaczyć na własne oczy miejsc, z którymi splotły się losy Hubalczyków. Taka wyprawa pozwala lepiej zrozumieć i poznać przebieg wydarzeń historycznych, a wyobraźnia nie musi już podsuwać ich widoków, bo one są, trwają, czasami niemal niezmienione przez przeszło siedemdziesiąt lat.

niedziela, 30 kwietnia 2017

Śmierć Hubala

Niemieccy żołnierze pozują z martwym Hubalem.
Fotografia wykonana prawdopodobnie na podwórku
zagrody Laskowskich w Anielinie, 30.04.1940
Major Hubal nie żyje. Człowiek, który swój mundur polskiego żołnierza nałożony w 1914 r. ukochał ponad wszystko, nie zdjąwszy go ani razu, w nim został pochowany. [...] Niech cały naród zda sobie sprawę, że stracił w Nim jednego z najbardziej wartościowych ludzi. Ludzi, którzy czynami, a nie słowami dowodzili swojej wartości. 
Tymi słowami Hubalczycy zawiadamiali o śmierci swojego dowódcy. W wydanym dla ludności komunikacie  w pełnych emocji słowach oddawali majorowi hołd i przedstawiali okoliczności, w których zginął. Mowa tam między innymi o zdradzie, na skutek której oddział miał być zaskoczony przez Niemców, a Hubal zginął. Ale czy rzeczywiście tak było?  W rocznicę śmierci majora, spróbujmy odtworzyć wydarzenia sprzed 77 lat.
W końcu kwietnia 1940 r. przy majorze jest zaledwie kilkunastu ułanów. Reszta wykruszyła się podczas ciągłego wymykania niemieckiej obławie. Warunki bytowania są ogromnie ciężkie. By nie narażać ludności na represje, Hubalczycy kwaterują w lasach. Mimo że kalendarzowa wiosna już w pełni, wśród drzew wciąż jeszcze leży śnieg. Konie na skutek forsownych przemarszów, żywione byle czym, bardzo zmizerniały. Nie lepiej jest zresztą i z ludźmi. Żołnierze żywią się skromnym pożywieniem, które przywożą ze sobą patrole.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Od Nicei do Nowego Yorku - polskie zwycięstwa na hipodromach świata

Zdobywcy Pucharu Narodów. Od lewej: ppłk K. Rómmel, rtm. H. Dobrzański,
rtm. A. Królikiewicz, por. K. Szosland.
Z pucharem stoi płk W. Anders, szef ekipy. Nicea, 1925 r.
Tytuł wpisu zapożyczyłam z książki Adama Królikiewicza "Od Nicei do Nowego Yorku. Sukcesy polskich jeźdźców na międzynarodowych konkursach hippicznych w latach 1923-1926". Tak jak dziś możemy być dumni ze sportowych sukcesów Anity Włodarczyk, Justyny Kowalczyk czy naszych skoczków narciarskich, tak przed wojną gazety z uznaniem rozpisywały się o dokonaniach polskich jeźdźców, nie tylko zresztą w wymienionych tu latach, ale właściwie przez cały okres międzywojnia. Mimo braku odpowiednich, rasowych koni, w niczym nie ustępowali oni najlepszym zawodnikom europejskim. Ba, niejednokrotnie sprzątali im sprzed nosa najcenniejsze trofea indywidualne i drużynowe.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Wielkanoc u Hubalczyków

Hucisko w marcowej szacie, 2003 r.
Fot. Jacek Lombarski


W oddziale, oprócz twardych obowiązków żołnierskich i trudów codziennej służby, zdarzały się i dni wyjątkowe, świąteczne, obchodzone uroczyście. Nie bez echa przeminęło pierwsze okupacyjne Święto Niepodległości, Boże Narodzenie czy imieniny Marszałka Piłsudskiego. Podobnie było i w przypadku Świąt Wielkiejnocy.
W 1940 roku Niedziela Wielkanocna wypadała 24 marca. Oddział stacjonował wtedy w Hucisku, do którego przybył 15 marca, jeszcze przed świtem. Major zatrzymał się na kwaterze wdowy Marianny Koselskiej. Razem z nim mieszkał m.in. ksiądz Ludwik Mucha, Romuald Rodziewicz "Roman", Marianna Cel "Tereska" i prowadzący kancelarię oddziału Wiktor Maruszewski. Razem - osiem osób.

niedziela, 2 kwietnia 2017

"Qui Vive", który czesał przeszkody

"Qui Vive" (na pierwszym planie) i "Powder Puff" - dwa
utytułowane skoczki polskiej reprezentacji.
Ten piękny koński portret udało mi się znaleźć przedwczoraj w jednym z kwietniowych numerów "Przeglądu Sportowego" z 1929 roku. Widoczny na pierwszym planie "Qui Vive" był współautorem wielu sportowych sukcesów rotmistrza Dobrzańskiego.  I nie tylko zresztą jego. Częste zmiany jeźdźca z pewnością uniemożliwiły mu wykorzystanie w pełni swojego sportowego talentu. Nie zmienia to jednak faktu, że w latach dwudziestych ubiegłego wieku dzielnie reprezentował polskie barwy na hipodromach Nicei, Rzymu, Neapolu, Mediolanu, Lucerny i Londynu. 
Przedwojenne relacje sportowe mają to do siebie, że wiele mówią nam o jeźdźcach, ale znacznie mniej o ich czworonożnych towarzyszach. Żmudnie trzeba składać całość ze strzępków informacji rozsianych po różnych artykułach. Spróbujmy jednak nakreślić coś na kształt sportowego życiorysu bohatera dzisiejszego wpisu.